Reklama

Krzysztof Adam Kowalczyk: Rykoszet polityki Trumpa uderzy w polskie rolnictwo

Warunki umowy handlowej USA-UE to dla Europy bardzo niewygodny kompromis. Unia uniknęła załamania w handlu transatlantyckim, ale musi szukać innych rynków zbytu. Rosną szanse umowy z Mercosurem.

Publikacja: 28.07.2025 11:08

Krzysztof Adam Kowalczyk: Rykoszet polityki Trumpa uderzy w polskie rolnictwo

Foto: Reuters

W relacjach z USA uniknęliśmy najgorszego scenariusza, z 30-proc. amerykańskimi cłami na towary z Europy, które miały wejść w życie 1 sierpnia. Stawka 15 proc., na jakiej stanęło w niedzielnych rozmowach szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von den Leyen z przebywającym na swoim polu golfowym w Szkocji Donaldem Trumpem, jest dla Europy co najwyżej bardzo niewygodnym kompromisem. I sukcesem Trumpa, bo UE celowała w zero procent.

Deal ten nie wydaje się jednak katastrofą na tle innych umów handlowych USA, przypomina wcześniej zawarte porozumienie z Japonią (15 proc.). Brytyjczykom jednak udało się wytargować 10-proc. cła. Wszystkie te trzy umowy Donald Trump przedstawia jako swój wielki sukces, ale – choć przyniosą dochody z ceł – nie uszczęśliwią amerykańskich koncernów motoryzacyjnych. Te produkują auta po sąsiedzku w dużo tańszym od USA Meksyku. I muszą płacić w ojczyźnie 25 proc. cła.

Czytaj więcej

UE i USA osiągnęły porozumienie w sprawie ceł. Unia będzie musiała zwiększyć inwestycje

Ameryka Trumpa wróciła do protekcjonistycznych lat 30.

Amerykańskie cła na towary z Europy to poważny ciężar dla przemysłu UE, który nie zniknie przynajmniej przez 3,5 roku prezydentury Trumpa. Co dalej?

Za prezydenta Obamy UE negocjowała z USA Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP), które stworzyłoby największą na świecie strefę wolnego handlu pod względem PKB, a trzecią po Indiach i Chinach pod względem liczby konsumentów (blisko miliard) na świecie.

Reklama
Reklama

Powrót do tej idei nie wydaje się możliwy. Wręcz przeciwnie, właśnie cofnęliśmy się w kierunku 20-proc. amerykańskich ceł z lat 30., które wówczas pogłębiły Wielki Kryzys i sprawiły, że protekcjonizm rozlał się po świecie.

Skutki umowy USA–UE? Europa musi szukać innych rynków zbytu

Wobec powyższego tym istotniejsze dla UE stają się teraz porozumienia z innymi krajami i obszarami celnymi. Największe z nich – porozumienie z liczącym 300 mln konsumentów Mercosurem – ma otworzyć rynki Ameryki Południowej dla europejskiego przemysłu w zamian za otwarcie naszego dla tamtejszych produktów rolnych. W świecie, gdzie koszty transportu są niższe niż różnica kosztów pracy między Europą a południową Ameryką, całkiem słusznie europejscy rolnicy obawiają się zaostrzenia konkurencji. Wyrazem tego jest sprzeciw wobec zawarcia umowy Francji i Polski, krajów o silnym sektorze rolnym.

Rosną szanse na zatwierdzenie umowy UE z Mercosurem

W całej Europie wytwarza on jednak tylko 1,3 proc. unijnego PKB wobec 28 proc. generowanych przez przemysł. W przemyśle pracuje co piąty zatrudniony w UE, w rolnictwie – tylko co 25. W kwestii traktatu z Mercosurem lobby rolne stoi więc na straconej pozycji, Europa nie ma wyjścia i musi szukać nowych rynków zbytu dla swoich fabryk.

Przy głosowaniu w UE kwalifikowaną większością, na nic się nie zda sprzeciw Francji i Polski, które usiłują bronić interesów swoich rolników. I tak oto polityka Trumpa, która zmusza Europę do większej aktywności w zawieraniu porozumień handlowych, uderzy rykoszetem w sympatyzujący z nim konserwatywny elektorat z polskiej wsi.

W relacjach z USA uniknęliśmy najgorszego scenariusza, z 30-proc. amerykańskimi cłami na towary z Europy, które miały wejść w życie 1 sierpnia. Stawka 15 proc., na jakiej stanęło w niedzielnych rozmowach szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von den Leyen z przebywającym na swoim polu golfowym w Szkocji Donaldem Trumpem, jest dla Europy co najwyżej bardzo niewygodnym kompromisem. I sukcesem Trumpa, bo UE celowała w zero procent.

Deal ten nie wydaje się jednak katastrofą na tle innych umów handlowych USA, przypomina wcześniej zawarte porozumienie z Japonią (15 proc.). Brytyjczykom jednak udało się wytargować 10-proc. cła. Wszystkie te trzy umowy Donald Trump przedstawia jako swój wielki sukces, ale – choć przyniosą dochody z ceł – nie uszczęśliwią amerykańskich koncernów motoryzacyjnych. Te produkują auta po sąsiedzku w dużo tańszym od USA Meksyku. I muszą płacić w ojczyźnie 25 proc. cła.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Tatała: Podatki zamiast polityki zdrowotnej
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Rachunek grozy od państwa
Opinie Ekonomiczne
Jacek J. Wojciechowicz: Czy powinniśmy obawiać się sztucznej inteligencji?
Opinie Ekonomiczne
Czy rynek może uratować przyrodę?
Opinie Ekonomiczne
Valdis Dombrovskis: UE zmienia kurs i słucha głosu przedsiębiorców
Reklama
Reklama