Rząd zasługami innych silny

Zdolna jestem niesłychanie, najpiękniejsze mam ubranie, moja buzia tryska zdrowiem, jak coś powiem, to już powiem". Brzechwa jest nieśmiertelny i to nie tyle w przypadku dzieci, ile przede wszystkim polityków.

Publikacja: 04.10.2015 21:00

Andrzej Malinowski

Andrzej Malinowski

Foto: materiały prasowe

Perfekcyjny przykład tego dała kilka dni temu w swoim podsumowaniu Ewa Kopacz („to był rok spełnionych obietnic"). Szkoda, że przy okazji pani premier założyła, że jej wszyscy słuchacze mają pamięć chomika i przypisała sobie niewątpliwe zasługi, tyle że nie własne.

Jak inaczej nazwać przypisywanie sobie przez panią premier wprowadzenia zasady „in dubio pro tributario" nakazującej rozstrzygać wątpliwości prawne na korzyść podatnika? Owszem, gabinet Ewy Kopacz zajmował się propozycją tej zmiany w ordynacji podatkowej, i to aż nadto. Robił to w szczególności minister Szczurek i jego podwładni. Zajmowali się w ten sposób, że zmianę ową konsekwentnie sabotowali.

Coś o tym wiem, bo środowisko Pracodawców RP, które wspierając prezydenta Komorowskiego, stoczyło całą batalię o to, by przezwyciężyć bezduszny, bezrozumny, pozbawiony jakiegokolwiek myślenia o dobru ogólnym opór „ekspertów" z Ministerstwa Finansów, niekiedy z profesorskimi tytułami. Tytuły i siwizna na skroniach nie przeszkadzały im bronić podatkowego status quo rodem z Trzeciego Świata. Rozwiązania sprzecznego z tradycją prawa rzymskiego, doświadczeniem krajów zachodnich i elementarnym poczuciem sprawiedliwości charakterystycznym dla tego obszaru cywilizacyjnego, w którym się chcemy znajdować.

A może szefowa rządu po prostu nie łączy swoich działań z funkcjonowaniem tego resortu? W takim razie wyjaśniam: pan Mateusz Szczurek, jego zastępcy i inni urzędnicy, a także ten bardzo duży budynek między ulicami Świętokrzyską a Traugutta w Warszawie, gdzie oni rezydują, podlega pani, pani premier! Urzędnicy tego resortu, a także liczni posłowie Platformy Obywatelskiej, pani partii, na każdym etapie prac legislacyjnych zwalczali te propozycje, choć ci ostatni – trzeba przyznać – nadmiernie się tym nie chwalili. Stosowali za to typową obstrukcję, przesuwając zmianę z komisji do podkomisji i nazad, mnożąc „drobne" wątpliwości, przekładając decyzję. To wbrew im i rządowi pani premier, a za sprawą naszego uporu i uporu Bronisława Komorowskiego, udało się tę propozycję przeforsować.

Dziwi mnie, że takie antyprzedsiębiorcze wyskoki jednych podwładnych szefowej rządu zupełnie nie przeszkadzają, za to proprzedsiębiorcze działania innych aż za bardzo. Czy pani premier nie wie, że to niepedagogiczne, by jednym pobłażać, a innych niesprawiedliwie ganić? Może jakieś korepetycje u szefowej MEN, o ile ta znajdzie na nie czas w ogniu dramatycznych negocjacji o kawę i drożdżówkę. Wow!

Ale ad meritum... Janusz Piechociński przygotował w swoim resorcie projekt – prawo działalności gospodarczej. Ewa Kopacz odhaczyła je nawet na swojej tablicy z „osiągnięciami". Tymczasem projekt „konstytucji dla przedsiębiorców" mieli się już w sejmowej niszczarce, bo zabrakło mu jednego posiedzenia. Zabrakło, bo miało zabraknąć. Zabrakło, bo jak donoszą media, gdyby został uchwalony, to PSL położyłoby łapę na tym niewątpliwym sukcesie. Ot, taka filozofia psa ogrodnika. Jeśli nie da się sukcesu przypisać Platformie, to i koalicjant się nie naje.

Kogo to obchodzi? – mógłby ktoś spytać. Przypomnę – nas, przedsiębiorców! To nie przypadek, że w roku 2007 rząd popierało aż 86 procent z nas. Dzisiaj została już tylko garstka, bo niewiele ponad 15 proc.! Ciężko jako rządzący pracowaliście na ten wynik przez osiem lat. Nie ulega wątpliwości, że szczególnie „zasłużony" w tym dziele destrukcji poparcia był rok ostatni.

Jeden z internautów w komentarzu do rocznicowego przemówienia Ewy Kopacz podał rozwiązanie zagadki, czym się różni ocena rządu od samooceny rządu. Przepraszam za kolokwializm, ale zacytuję dosłownie: „tym, czym picie wody w Szczawnicy, od szczania w piwnicy".

Andrzej Malinowski, Prezydent Pracodawców RP

Perfekcyjny przykład tego dała kilka dni temu w swoim podsumowaniu Ewa Kopacz („to był rok spełnionych obietnic"). Szkoda, że przy okazji pani premier założyła, że jej wszyscy słuchacze mają pamięć chomika i przypisała sobie niewątpliwe zasługi, tyle że nie własne.

Jak inaczej nazwać przypisywanie sobie przez panią premier wprowadzenia zasady „in dubio pro tributario" nakazującej rozstrzygać wątpliwości prawne na korzyść podatnika? Owszem, gabinet Ewy Kopacz zajmował się propozycją tej zmiany w ordynacji podatkowej, i to aż nadto. Robił to w szczególności minister Szczurek i jego podwładni. Zajmowali się w ten sposób, że zmianę ową konsekwentnie sabotowali.

Pozostało 82% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację