Więcej emerytalnej marchewki, ale w kącie czeka kij

Obok lepszych zachęt do późniejszego przechodzenia na emeryturę, potrzebna jest długofalowa kampania edukacyjna, która przekona Polaków do korzyści z dłuższej pracy. I do kija, jakim byłoby ustawowe podwyższenie wieku emerytalnego.

Publikacja: 24.06.2025 20:48

Trendy i statystyki demograficzne są nieubłagalne; w najbliższych latach, gdy w wiek emerytalny będą wchodziły kolejne, i to wciąż duże, bo ponad 400-tysięczne roczniki, koszty emerytur będą szybko rosły. Tym bardziej że żyjemy coraz dłużej. Przybywa osób, które dożywają 90 i 100 lat, co prawda nie w najlepszym zdrowiu, ale akurat to tylko zwiększa wypłaty różnych dodatków przysługujących wraz z wiekiem i pogarszaniem się sprawności.

Wprawdzie systematycznie rośnie grupa pracujących emerytów, ale ma to niewielkie znaczenie dla rosnących obciążeń emerytalnych budżetu. Owszem, na pewno wspiera gospodarkę, w tym zwłaszcza konsumpcję wewnętrzną, ograniczając przy okazji niedobory kadrowe w części zawodów (szczególnie tych medycznych i robotniczych), ale nie zmniejszy to deficytu finansów publicznych.

Niepewny zysk kontra pewna strata

Niezależnie od liczby aktywnych zawodowo „stypendystów ZUS”, jak lubią się określać współcześni emeryci, problem kosztów emerytur i rosnącego budżetu państwa pozostanie. Tym, co może go rozwiązać, jest wydłużenie aktywności zawodowej w połączeniu z późniejszym sięgnięciem po kapitał zgromadzony w ZUS. Oznacza to w praktyce albo podwyższenie ustawowego wieku emerytalnego, czyli zastosowanie metody kija, albo wydłużenie efektywnego wieku emerytalnego metodą marchewki, z wykorzystaniem perswazji i różnych zachęt, które skłonią Polaków do dobrowolnego opóźniania przejścia na emeryturę. Wielu ekspertów skłania się do tej drugiej metody, podkreślając, że do dłuższej pracy powinny skłaniać zachęty, czyli perspektywa korzyści, a nie przymus.

Tym bardziej że ten przymus niezbyt dobrze się sprawdza w polskiej, przekornej demokracji, co przećwiczyła w 2012 r. Platforma Obywatelska. Był to jeden z powodów jej przegranej w wyborach parlamentarnych 2015 r. A biorąc pod uwagę fakt, że temat wieku emerytalnego wraca jak bumerang w każdej kampanii wyborczej, jego podniesienie nie może na razie liczyć na poparcie polskich polityków, mimo że robią to kolejne kraje Europie, w tym Dania, która przed kilkoma dniami postanowiła stopniowo podnieść wiek emerytalny do 70 lat.

Pozostaje więc większa dawka zachęt do dłuższej pracy. Te obecne nie działają skutecznie, jak dowodzą statystyki dotyczące przejść na „stypendium ZUS”, co większość Polaków robi zaraz po osiągnięciu wieku emerytalnego. Przed opóźnieniem tego kroku nie powstrzymuje większości zachęta do dłuższej pracy, jaką miał być zerowy PIT, ani perspektywa nieco wyższej emerytury. Tym bardziej że osób zbliżających się do emerytury nikt nie informuje, o ile wzrosłoby ich świadczenie, gdyby np. popracowały trzy–cztery lata dłużej.

Skutecznie i pewnie działa natomiast poczucie straty, jakie może wywołać pozbawienie się przez dłuższą pracę nagłaśnianych co roku wypłat 13. i 14. emerytury.

Pomijane korzyści z późniejszej emerytury

Najwyraźniej nie działa też bardzo atrakcyjna finansowo waloryzacja kapitału emerytalnego, w tym kapitału początkowego, która w tym roku przekroczyła 14 proc. Jak przyznają eksperci, świadomość atrakcyjności tego bonusu, który wygrywa nawet z najlepszymi lokatami, jest niewielka. Podobnie zresztą jak świadomość mizernej, niskiej dla wielu osób stopy zastąpienia, czyli relacji emerytury do ich ostatniego wynagrodzenia przed przejściem w stan spoczynku.

Czy zadziałają kolejne marchewki, nad którymi pracuje teraz resort funduszy i polityki regionalnej, próbując wydłużyć efektywny wiek emerytalny i wesprzeć finanse publiczne? Jednym z pomysłów jest objęcie osób, które później przejdą na garnuszek ZUS, systemem 13. i 14 emerytur – przekazywanych na ich konta emerytalne wraz ze składką rentową. Część osób może to skusić, ale obawiam się, że większość i tak wybierze wróbla w garści, czyli szybką wypłatę emerytury.

Chyba że w końcu wesprzemy te zachęty dobrą kampanią informacyjno-edukacyjną, która przekona Polaków, że warto i jest dla kogo dłużej pracować. Kampanią długofalową, prowadzoną ponad podziałami politycznymi, które na razie tylko się pogłębiają. Taka kampania jest tym bardziej potrzebna, że – szczególnie dzisiaj, gdy naszą pracę zmienia sztuczna inteligencja – decyzja o późniejszym przejściu na emeryturę musi być podjęta długo przed osiągnięciem wieku emerytalnego, przez 45–50-latków, by mogli przygotować się do dłuższej pracy. Być może w nowym zawodzie, a na pewno na nowy sposób.

Trendy i statystyki demograficzne są nieubłagalne; w najbliższych latach, gdy w wiek emerytalny będą wchodziły kolejne, i to wciąż duże, bo ponad 400-tysięczne roczniki, koszty emerytur będą szybko rosły. Tym bardziej że żyjemy coraz dłużej. Przybywa osób, które dożywają 90 i 100 lat, co prawda nie w najlepszym zdrowiu, ale akurat to tylko zwiększa wypłaty różnych dodatków przysługujących wraz z wiekiem i pogarszaniem się sprawności.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Ceny ropy w dół, paliw w górę. Skąd ten paradoks?
Opinie Ekonomiczne
Janiszewski: Oto patent na przyspieszenie budownictwa mieszkaniowego
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Dlaczego światowe rynki zignorowały groźby Iranu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Ropa, dolary i krew
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Przesadzamy z OZE?