Krzysztof Adam Kowalczyk: Ceny ropy w dół, paliw w górę. Skąd ten paradoks?

Mimo rozejmu na Bliskim Wchodzie i znacznego spadku notowań ropy naftowej ceny na polskich stacjach paliw nie spadną równie szybko, jak w czasie tego konfliktu wzrosły. Wojny okazują się szybsze od cenników.

Publikacja: 24.06.2025 13:14

Krzysztof Adam Kowalczyk: Ceny ropy w dół, paliw w górę. Skąd ten paradoks?

Foto: Bloomberg

W chwili gdy ropa na światowych giełdach leci na łeb, na szyję, z blisko 80 do 65–68 dol. za baryłkę, bo Donald Trump ogłasza rozejm po wymianie ciosów Izrael–USA–Iran, na polskie stacje wraz z kolejnymi dostawami diesla i benzyny docierają kolejne podwyżki cen. Paradoks? Tak, ale na swój sposób logiczny. Ceny paliw mają bezwładność, ale tylko w jedną stronę: szybciej rosną, niż spadają.

Napięcie rosło, a wraz z nią cena ropy, czego efekty widzimy na stacjach

Jeszcze niedawno tankowaliśmy litr diesla/PB95 po 5,70–5,80 zł, co było miodem lanym na serca kierowców i – szerzej – całej gospodarki. Szczęśliwe dla naszych kieszeni połączenie niskich notowań ropy, oscylujących od początku kwietnia w przedziale 60–67 dol., i osłabienia dolara przez Donalda Trumpa przekładały się na tanie paliwa. Są one tej wiosny siłą napędową spadku inflacji.

Było tak aż do ataku Izraela na Iran w nocy z 12 na 13 czerwca. Zaraz po nim ceny baryłki ropy sięgnęły w końcówce ubiegłego tygodnia blisko 80 dol., a analitycy snuli czarne scenariusze skoku do 100–150 dol., gdyby Iran w odwecie zablokował cieśninę Ormuz, którą w świat wypływa 20–30 proc. globalnych dostaw ropy i gazu.

Na polskie stacje paliw w postaci nowych cenników właśnie docierają efekty tej wymiany ciosów. Stawka 6,29 zł za litr diesla stała się nowym standardem.

Rozejm to tańsza ropa, ale co z cenami na polskich stacjach?

Bombardowanie ośrodków nuklearnych Iranu przez USA w ten weekend i udawany poniedziałkowy odwet Teheranu na amerykańskich bazach w Katarze okazały się – jak się dzisiaj wydaje – finalnym akcentem „wojny 12-dniowej”, po którym ma nastąpić rozejm. Rynki natychmiast zdyskontowały go spadkiem cen ropy z blisko 80 do 65–68 dol. za baryłkę.

Ceny na polskich stacjach jednak nie spadną natychmiast. Po pierwsze dlatego, że detaliści będą sprzedawać paliwo, które drożej sprowadzili ze składów hurtowych. A po drugie, firmy paliwowe mają w tym interes, by jak najdłużej utrzymywać ceny zapewniające zysk, co ułatwia duża koncentracja na rynku hurtowym.

Sygnał do obniżek przychodzi zwykle od mniejszych graczy, którzy wyłamują się z tego jednolitego frontu, by zwiększając obroty, uszczknąć więcej dla siebie. A duzi? Stawiam dolary przeciwko orzechom, że wzorem lat ubiegłych zaczną obniżać ceny z rozpoczęciem wakacji, przede wszystkim w ramach promocji, np. weekendowych. Tak więc choć wojna na Bliskim Wchodzie bezpośrednio nas nie dotyczyła (nie licząc ewakuacji Polaków z regionu), przyjdzie jeszcze przez chwilę nam za nią płacić przy paliwowej pompie. 

W chwili gdy ropa na światowych giełdach leci na łeb, na szyję, z blisko 80 do 65–68 dol. za baryłkę, bo Donald Trump ogłasza rozejm po wymianie ciosów Izrael–USA–Iran, na polskie stacje wraz z kolejnymi dostawami diesla i benzyny docierają kolejne podwyżki cen. Paradoks? Tak, ale na swój sposób logiczny. Ceny paliw mają bezwładność, ale tylko w jedną stronę: szybciej rosną, niż spadają.

Napięcie rosło, a wraz z nią cena ropy, czego efekty widzimy na stacjach

Pozostało jeszcze 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Więcej emerytalnej marchewki, ale w kącie czeka kij
Opinie Ekonomiczne
Janiszewski: Oto patent na przyspieszenie budownictwa mieszkaniowego
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Dlaczego światowe rynki zignorowały groźby Iranu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Ropa, dolary i krew
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Przesadzamy z OZE?