Cieśnina Ormuz, w najwęższym miejscu szeroka na 30 km, z czego 3 km przypadają na szlak żeglugowy, wijąca się wzdłuż wybrzeża Iranu, nie jest trudna do zablokowania. Gospodarczy analitycy próbują teraz rozgryźć, dlaczego mimo ataku USA i w odpowiedzi groźby Iranu, że może zamknąć cieśninę, na światowych giełdach żadnego tąpnięcia nie było. Pojawiła się teoria, że inwestorów ucieszyło ograniczenie zdolności nuklearnych Iranu, co miałoby ograniczyć ryzyko globalne. Wyjaśnienie jest jednak dużo prostsze. Zablokowanie cieśniny przez Iran nie miałoby teraz większego sensu.
Cieśnina Ormuz już nie taka ważna
Jeszcze w latach 70. czy 80. cieśnina Ormuz była tętnicą globalnej gospodarki. Na kraje Zatoki Perskiej przypadało aż 60 proc. światowego eksportu ropy, która płynęła stąd głównie do USA i krajów Europy Zachodniej. Przecięcie tych dostaw oznaczałoby krach dla uzależnionego od nich Zachodu, którego obywatele poznali zresztą wówczas smak i podwyżek cen benzyny, i kolejek po reglamentowane paliwo (podczas tzw. kryzysu naftowego w 1973 r., gdy kraje arabskie wprowadziły embargo w czasie wojny z Izraelem).
To już jednak historia. Po odkryciu nowych złóż w Brazylii, Meksyku, Norwegii czy Nigerii rola Zatoki Perskiej zaczęła maleć, a kolejnym ciosem była amerykańska gorączka łupkowa, która z wielkiego importera uczyniła z USA wielkiego eksportera ropy i gazu. W efekcie przez cieśninę Ormuz przepływa obecnie co najwyżej 20 proc. eksportowanej na świecie ropy i strumień ten szybko się kurczy. Daleko ważniejszym szlakiem jest chociażby ten przez Morze Czerwone i Kanał Sueski.
Gdyby więc Iran zdecydował się na blokadę Ormuzu, szkody nie byłyby już aż tak wielkie. Co więcej, nie dotknęłyby bezpośrednio „wielkiego szatana”. Wręcz przeciwnie, USA i ich koncerny naftowe na skoku cen ropy i gazu tylko by zyskały. Z drugiej strony paradoksalnie najmocniej ucierpiałyby kraje sprzyjające Iranowi, jak Chiny, Pakistan czy Turcja. Te zdecydowanie nie chcą eskalacji, a Iran musi się z nimi liczyć.
Czego uczy irańskie zagrożenie?
Oczywiście władze w Teheranie mogą liczyć na presję na USA ze strony krajów importujących ropę i gaz z tego kierunku, czyli także europejskich, a także samych krajów zatoki, jak Arabia Saudyjska, Kuwejt czy Bahrajn, czyli bliskich sojuszników USA. Mogą też liczyć na konsekwencje pośrednie, ale możliwe tylko przy długiej blokadzie. Jakie? Surowce, w sposób ograniczony, ale podrożałyby. Wzrost inflacji dotknąłby społeczeństwa Zachodu, Chin, ale i USA, których prezydent Donald Trump już mierzy się z rosnącym niezadowoleniem z jego władzy. Polska też oberwałaby rykoszetem, a kredytobiorcy mogliby dłużej poczekać na ulgę w postaci obniżek stóp procentowych.