Paweł Rożyński: Rozbrajająca beztroska PiS

Zamiast szybko modernizować armię i rozbudowywać przemysł obronny, rząd zmarnował wiele lat. Efektem obecnego wzmożenia i kumulacji zakupów jest ogromny skok cen. A i wiele z zamówionego sprzętu długo nie będzie.

Publikacja: 31.07.2023 03:00

Premier Mateusz Morawiecki

Premier Mateusz Morawiecki

Foto: PAP/Zbigniew Meissner

Kiedy w 2014 r. Rosjanie zajęli Krym i Donbas, obudziliśmy się w nowej, niebezpiecznej rzeczywistości. O ile ślamazarność poprzednich rządów można było usprawiedliwiać stabilną sytuacją geopolityczną, o tyle rządu Zjednoczonej Prawicy już nie. Przychodząc do władzy w 2015 r., pierwsze, co zrobił, to unieważnił przetarg na śmigłowce (w którym wygrał producent caracali) i odstawił na półkę większość założeń stworzonego przez PO (i tak skromnego) planu modernizacji armii na lata 2013–2022. Nie było radykalnego wzrostu wydatków na obronność, tylko przechwałki, jak to Polska się wyróżnia, przeznaczając na ten cel 2 proc. PKB, choć jedna czwarta z tego szła na wojskowe emerytury.

Rząd, jak gdyby nic się nie działo, zwiększył za to wydatki socjalne, w tym na sztandarowy program 500+ (kosztem równowartości niemal połowy budżetu MON). Nie sądzę, by liczono, że zwiększając dzietność, dostarczy się armii większą liczbę żołnierzy. Po prostu uznano, że można popuszczać pasa, wykorzystując parasol NATO i dobre stosunki z Donaldem Trumpem. Gdyby nie chęć wkupienia się w jego łaski i namówienia na budowę Fortu Trump, pewnie dalej tkwilibyśmy w zakupowym letargu.

Czytaj więcej

Ogromny kredyt ministra Błaszczaka. Kto zapłaci za broń?

Dopiero kryzys na granicy z Białorusią, a potem rosyjska inwazja na Ukrainę w lutym 2022 r. okazały się wstrząsem. Puściły wszelkie hamulce, a rząd kupuje wszystko, jak leci. Problem w tym, że to nie bazar. Nie można tak po prostu wziąć z półki czołgu czy wyrzutni i jeszcze dostać zniżki za duże zakupy. To długie negocjacje, uzyskiwanie zgód np. Kongresu USA, trzeba zająć miejsce w kolejce oczekujących itd. W dodatku pole manewru jest ograniczone, bo Amerykanie okazują się niewydolni, a nie można kupować u Niemca. Skórę ratuje nam Korea Płd., ale i tak na dostawy poczekamy wiele lat, dalej bazując głównie na sprzęcie o radzieckim rodowodzie, którego część oddaliśmy Ukrainie.

Kolejny efekt późnego przebudzenia, którego rządzący nie wzięli pod uwagę i o którym piszemy w dzisiejszej „Rzeczpospolitej”, to gwałtowny skok cen uzbrojenia. Cóż, dostawcy wiedzą o tym, że jesteśmy na musiku, a chętnych do zakupów na świecie w związku z rosyjskim zagrożeniem, ale i wzrostem napięcia wokół Tajwanu gwałtownie przybyło. W dodatku pojawiła się wysoka inflacja.

Rząd nie może przy tym liczyć zbytnio na krajowy przemysł zbrojeniowy, bo go w dramatyczny sposób zaniedbał i upolitycznił. Na przykład Polska kupuje 600 armatohaubic w Korei, ponieważ słynnych krabów PGZ, w którym prezesi zmieniali się jak w kalejdoskopie, produkowała rocznie… kilkanaście i nie może tego szybko i radykalnie zmienić.

Ale ten rząd jak mało kto potrafi odwracać kota ogonem. – Przełamujemy niemoc – przekonywał w Świdniku minister aktywów państwowych Jacek Sasin. – Za naszych poprzedników obronność – tak jak wiele ważnych obszarów naszego państwa – była zwijana. Polskie wojsko nie mogło oczekiwać dostaw nowoczesnego uzbrojenia – dodał. Z kolei w czwartek premier Mateusz Morawiecki wyraźnie już wskazał winnego. To były premier i lider PO Donald Tusk, „likwidator polskiego bezpieczeństwa”. Ech… Szczęśliwi ludzie czasu nie liczą. W ferworze politycznej agitacji politycy PiS po prostu zapomnieli, że ich formacja rządzi już dwie kadencje.

Kiedy w 2014 r. Rosjanie zajęli Krym i Donbas, obudziliśmy się w nowej, niebezpiecznej rzeczywistości. O ile ślamazarność poprzednich rządów można było usprawiedliwiać stabilną sytuacją geopolityczną, o tyle rządu Zjednoczonej Prawicy już nie. Przychodząc do władzy w 2015 r., pierwsze, co zrobił, to unieważnił przetarg na śmigłowce (w którym wygrał producent caracali) i odstawił na półkę większość założeń stworzonego przez PO (i tak skromnego) planu modernizacji armii na lata 2013–2022. Nie było radykalnego wzrostu wydatków na obronność, tylko przechwałki, jak to Polska się wyróżnia, przeznaczając na ten cel 2 proc. PKB, choć jedna czwarta z tego szła na wojskowe emerytury.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację