Kiedy w 2014 r. Rosjanie zajęli Krym i Donbas, obudziliśmy się w nowej, niebezpiecznej rzeczywistości. O ile ślamazarność poprzednich rządów można było usprawiedliwiać stabilną sytuacją geopolityczną, o tyle rządu Zjednoczonej Prawicy już nie. Przychodząc do władzy w 2015 r., pierwsze, co zrobił, to unieważnił przetarg na śmigłowce (w którym wygrał producent caracali) i odstawił na półkę większość założeń stworzonego przez PO (i tak skromnego) planu modernizacji armii na lata 2013–2022. Nie było radykalnego wzrostu wydatków na obronność, tylko przechwałki, jak to Polska się wyróżnia, przeznaczając na ten cel 2 proc. PKB, choć jedna czwarta z tego szła na wojskowe emerytury.
Rząd, jak gdyby nic się nie działo, zwiększył za to wydatki socjalne, w tym na sztandarowy program 500+ (kosztem równowartości niemal połowy budżetu MON). Nie sądzę, by liczono, że zwiększając dzietność, dostarczy się armii większą liczbę żołnierzy. Po prostu uznano, że można popuszczać pasa, wykorzystując parasol NATO i dobre stosunki z Donaldem Trumpem. Gdyby nie chęć wkupienia się w jego łaski i namówienia na budowę Fortu Trump, pewnie dalej tkwilibyśmy w zakupowym letargu.
Czytaj więcej
Aż 100 mld zł ma wynieść kredyt zaciągany przez ministra Mariusza Błaszczaka na zakupy broni w Korei Południowej. Finansowania nie wyklucza NBP. O około 30 proc. będą natomiast droższe kontrakty zbrojeniowe realizowane przez polskie firmy.
Dopiero kryzys na granicy z Białorusią, a potem rosyjska inwazja na Ukrainę w lutym 2022 r. okazały się wstrząsem. Puściły wszelkie hamulce, a rząd kupuje wszystko, jak leci. Problem w tym, że to nie bazar. Nie można tak po prostu wziąć z półki czołgu czy wyrzutni i jeszcze dostać zniżki za duże zakupy. To długie negocjacje, uzyskiwanie zgód np. Kongresu USA, trzeba zająć miejsce w kolejce oczekujących itd. W dodatku pole manewru jest ograniczone, bo Amerykanie okazują się niewydolni, a nie można kupować u Niemca. Skórę ratuje nam Korea Płd., ale i tak na dostawy poczekamy wiele lat, dalej bazując głównie na sprzęcie o radzieckim rodowodzie, którego część oddaliśmy Ukrainie.
Kolejny efekt późnego przebudzenia, którego rządzący nie wzięli pod uwagę i o którym piszemy w dzisiejszej „Rzeczpospolitej”, to gwałtowny skok cen uzbrojenia. Cóż, dostawcy wiedzą o tym, że jesteśmy na musiku, a chętnych do zakupów na świecie w związku z rosyjskim zagrożeniem, ale i wzrostem napięcia wokół Tajwanu gwałtownie przybyło. W dodatku pojawiła się wysoka inflacja.