Mateusz Zimmerman: Polemika. Jak Gwiazdowski prawo liczbami zagadywał

Kpiny Roberta Gwiazdowskiego nie unieważniają stawianego mu zarzutu: w istocie szczuje „złotówkowiczów” na „frankowiczów”. Jeszcze gorzej, że wyszydza cały europejski model prawny, który chroni klientów przed nieuczciwością przedsiębiorców.

Publikacja: 27.03.2023 18:02

Robert Gwiazdowski

Robert Gwiazdowski

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Półprawdy i manipulacje na temat „frankowy” Robert Gwiazdowski bardzo lubi – uprawia je na swoim Twitterze dzień w dzień, a czasem przenosi do tradycyjnych mediów. Tym razem w „Rzeczpospolitej” zestawia „Pawła i Gawła”, czyli dwóch kredytobiorców. „Złotówkowicz” Paweł, twierdzi autor, miałby być stratny na tym, że Gaweł „frankowicz” pozwał bank i wygrał z nim w sądzie sprawę o swój kredyt. Czyli: od tego, że Gawłowi będzie lepiej, Pawłowi miałoby być gorzej.

Mam dla Gwiazdowskiego inną analogię. Pan Janek kupił sprawne auto X. Pan Franek – auto Y, nieco tańsze. Jak się po paru miesiącach okazało, Y miał od nowości niesprawne hamulce, o czym nikt jego nabywcy nie poinformował – więc któregoś dnia na zakręcie Y wyleciał z drogi i zatrzymał się na drzewie. Dla Franka skończyło się to szpitalem, rehabilitacją i ubytkiem na zdrowiu. A raty za auto musiał spłacać dalej.

Czytaj więcej

Robert Gwiazdowski: Paweł i Gaweł w różnych stali domach

Gdy reklamował auto Y, producent i sprzedawca samochodu odpowiedzieli, że „widziały gały, co brały”. Franek zaczął się więc coraz głośniej skarżyć, szukać pomocy – i okazało się niebawem, że tysiące właścicieli innych Y mają dokładnie ten sam problem (po prostu na zakrętach mieli mniej lub więcej szczęścia). „Frankowie” ruszają więc do sądów, płacąc za to własnymi pieniędzmi, czasem i zdrowiem.

Wreszcie, po wielu latach, wychodzi lege artis na to, że producent musi im te niesprawne samochody wymienić na nowe. I tu zza węgła wyskakuje Gwiazdowski, który zapewne stwierdziłby, że Janek – przez cały ten czas jeżdżący sprawnym, bezpiecznym samochodem – jest na tym wszystkim „stratny”.

Gwiazdowski stawia, choć nie wprost, tezę, że za nieuczciwość przedsiębiorcy wobec jednego konsumenta zapłacić może tylko inny konsument. Gdybyśmy nadali temu rozumowaniu rangę imperatywu, cały europejski model ochrony konsumenta można by było wyrzucić do kosza. Wszak firma (czy wręcz branża), przyłapana na masowej nieuczciwości, zawsze mogłaby szantażować organy państwa i innych konsumentów, że koszty własnych nadużyć przerzuci na kogoś innego. Dla porządku wypada zresztą odnotować, że polskie banki, które udzielały kredytów „frankowych”, próbują tego szantażu bez przerwy.

Gwiazdowski porównuje kredyty Pawła i Gawła tylko poprzez sumowanie rat, i to w sposób dość tendencyjny

Drugie nadużycie to żonglerka liczbami. Gwiazdowski porównuje kredyty Pawła i Gawła tylko poprzez sumowanie rat, i to w sposób dość tendencyjny. Nie chce (nie potrafi?) wziąć pod uwagę ani innych kosztów kredytu, ani żadnej z fundamentalnie nieuczciwych zasad, na których oparto kredyty „frankowe” udzielane w Polsce. Mówię choćby o przerzuceniu na klienta (jako słabszą stronę) całości ryzyk i jednostronnym kształtowaniu wysokości jego zobowiązań.

Szczucie jednej grupy konsumentów na inną to jedno – ale szyderstwa Gwiazdowskiego dotyczą nie tylko „frankowiczów” i ich położenia. Są wycelowane w cały unijny model ochrony konsumenta. Chroni on przed nadużyciami zarówno Pawła i Gawła, jak i Janka i Franka – innymi słowy: nas wszystkich.

Te regulacje działają w Polsce od blisko ćwierćwiecza. Kiedy tylko komentatorzy wychowani w neoliberalnym paradygmacie, tacy jak Gwiazdowski, zabierają głos na temat kredytów „frankowych”, dają nam znać, że tego prawa albo nie znają, albo nie uznają.

Autor

Mateusz Zimmerman

Dziennikarz Onetu, kredytobiorca „frankowy”, od blisko dekady pozostający w sporach sądowych z bankiem

Półprawdy i manipulacje na temat „frankowy” Robert Gwiazdowski bardzo lubi – uprawia je na swoim Twitterze dzień w dzień, a czasem przenosi do tradycyjnych mediów. Tym razem w „Rzeczpospolitej” zestawia „Pawła i Gawła”, czyli dwóch kredytobiorców. „Złotówkowicz” Paweł, twierdzi autor, miałby być stratny na tym, że Gaweł „frankowicz” pozwał bank i wygrał z nim w sądzie sprawę o swój kredyt. Czyli: od tego, że Gawłowi będzie lepiej, Pawłowi miałoby być gorzej.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację