Mariusz Janik: Odległy cień blackoutu

Lato u bram, zatem czas postraszyć naród blackoutem. Przełożenie upałów na energetykę jest dosyć proste, choć na szczęście powoli zaczyna mieć nie tylko złą, ale też i dobrą stronę.

Publikacja: 27.06.2022 21:36

Mariusz Janik: Odległy cień blackoutu

Foto: Bloomberg

W ostatnich latach kilkakrotnie fale upałów wywoływały obawy o to, czy nasza energetyka je wytrzyma. W 2015 r. z tego powodu wyłączano np. bloki w Elektrowni Kozienice. Chodzi jednak o długotrwałe zjawiska pogodowe, które w znaczący sposób przekładałyby się na stan rzek. Ponieważ to woda z rzek chłodzi pięć naszych rodzimych elektrowni, a wypadnięcie z systemu kilku z nich to już strategiczny wyłom: chodzi bowiem o jakieś 7–8 gigawatów mocy z 45–47 gigawatów całego systemu.

Po pierwsze, dobra wiadomość jest taka, że nasz system energetyczny stopniowo redukuje ryzyko. Zacznijmy od tego, że menedżerowie elektrowni w Kozienicach, Połańcu czy Ostrołęce w ostatnich latach inwestowali w infrastrukturę umożliwiającą spiętrzanie wody, by zaradzić wielu kryzysowym sytuacjom.

Po drugie, istnieją mechanizmy zabezpieczania się przed niedoborami energii: są to zarówno znane nam od lat „stopnie zasilania”, jak i stanowiące nowszy na polskim gruncie wynalazek – tzw. kontrakty DSR, czyli umowy zawierane z przedsiębiorstwami, które dobrowolnie i odpłatnie oferują zmniejszenie poboru o określoną wartość w sytuacjach podbramkowych. Lapidarnie rzecz ujmując: wyłączenie części lub wszystkich maszyn w firmie.

Czytaj więcej

Upały na razie łagodne dla biznesu, ale susza szkodzi i podbije ceny

I trzeci element systemu to odnawialne źródła energii (OZE), w szczególności fotowoltaika (PV). Ledwie miesiąc temu, 18 maja, w jeden z pierwszych upalnych dni 2022 r., ta właśnie część systemu energetycznego wypracowała rekord: przez cały dzień instalacje PV wyprodukowały 60,34 gigawatogodziny energii elektrycznej, a był moment (w południe, między godziną 12 a 13), kiedy to fotowoltaika dostarczała 30 proc. całej wyprodukowanej w Polsce energii. Swoje dorzucił też wiatr, choć wiadomo, że dzień upalny zwykle nie jest wietrzny.

Paradoksalnie, można by powiedzieć, że w określonych sytuacjach – a do takich należą właśnie letnie dni, kiedy tradycyjna energetyka traci stabilność – to OZE stabilizują system. Co więcej, nie płacimy za tę energię dyktatorom, nie wiąże się ona z zanieczyszczaniem powietrza i środowiska naturalnego, nie jest to też „rocket science”, nad którym musielibyśmy się głowić latami i wydawać na to miliardy. Pozostaje tylko spytać, dlaczego OZE w Polsce rozwijają się na tyle wolno, że nie jesteśmy w stanie skorzystać ze wszystkich ich dobrodziejstw.

Upały łagodne dla biznesu, szkodzi susza >A17

W ostatnich latach kilkakrotnie fale upałów wywoływały obawy o to, czy nasza energetyka je wytrzyma. W 2015 r. z tego powodu wyłączano np. bloki w Elektrowni Kozienice. Chodzi jednak o długotrwałe zjawiska pogodowe, które w znaczący sposób przekładałyby się na stan rzek. Ponieważ to woda z rzek chłodzi pięć naszych rodzimych elektrowni, a wypadnięcie z systemu kilku z nich to już strategiczny wyłom: chodzi bowiem o jakieś 7–8 gigawatów mocy z 45–47 gigawatów całego systemu.

Pozostało 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację