Już nie tylko BBC, która jako pierwsza podała prognozę wyników czwartkowego referendum, ale i inne źródła nie mają wątpliwości. Unia Europejska ma już tylko 27 członków.
Na razie wszystko dzieje się zgodnie ze scenariuszem, który napisali pesymiści: gwałtowne zmiany na rynkach walutowych, niedowierzanie, niepewność. I pytania: co dalej. Na razie odpowiedź jest jedna: dobrze nie będzie. Bo ani Unia Europejska, ani świat już nie będą takie same.
Do ostatniej chwili w Brytyjczyków wierzyli Azjaci, dla których ten kraj był najprzyjaźniejszą bramą do Europy. We Frankfurcie i Paryżu też nikt nie otwiera szampana, chociaż to te miasta mają największe szanse na przejęcie chociaż części biznesu z londyńskiego City, a oczywiste jest, że to właśnie Niemcy i Francuzi dostarczyli argumentów kampanii za wyjściem z UE.
Niekończące się strumienie uchodźców, z których rzeczywiście pomocy potrzebuje tylko odsetek, ale zaproszonych do Niemiec i usiłujących dostać się przede wszystkim do Wielkiej Brytanii, bo tam najłatwiej jest o pracę, a i język przyjaźniejszy. Francja, pogrążona w politycznym chaosie, jeśli się oceni ten kraj po przekazach telewizyjnych, czyli docierających do każdego gospodarstwa domowego. Rząd w Paryżu nie był w stanie poradzić sobie z dżunglą w Calais. Także Bruksela, która będzie musiała teraz dokonać bardzo poważnego rachunku sumienia i wyciągnąć wnioski, co zrobić, żeby Brexit nie stał się początkiem końca całej UE. Bo końcem UE, jaką znaliśmy i do jakiej wstępowaliśmy jest z całą pewnością. A może ktoś w Brukseli powinien podać się do dymisji, jak jest zazwyczaj, kiedy rząd ponosi wielką porażkę, a Brexit z pewnością nią jest.
Nie pomogły wezwania biznesu, który teraz staje przed wielkim wyzwaniem, jak przegrupować szeregi w nowej rzeczywistości. Wiele brytyjskich firm już teraz szykuje się do założenia nowych „europejskich” centrali.