Politykę rządu premier Beaty Szydło należy określić mianem eksperymentu: budowy państwa opiekuńczego z gospodarką rynkową. Troskę o sprawy socjalne wyraża program 500+. Miał zasypywać lukę demograficzną. Tymczasem szacuje się, że efekt tego programu to ok. 30 tys. urodzeń dzieci rocznie, wobec corocznego ubytku ludności w wysokości 150 tys.
Przyrost PKB z tytułu zwiększenia popytu związanego z tym programem ma wynieść 0,3–0,4 proc. Niewiele. Natomiast przedsiębiorcy sygnalizują wzmożoną liczbę wypowiedzeń pracy przez kobiety – bardziej opłaca się korzystać z zasiłku dla bezrobotnych i pieniędzy z programu 500+, niż utrzymywać z pensji. To niebezpieczne zjawisko, tym bardziej że 41 proc. pracodawców w Polsce ma kłopot ze znalezieniem pracowników.
Politycy powiedzą: to podnieście pensje. Jednak nie jest to możliwe bez ustawowego obniżenia pozapłacowych kosztów pracy i wzrostu wydajności pracownika, zwłaszcza że zwiększa to koszty prowadzenia firmy. A to oznacza redukcję zatrudnienia, mniejsze podatki do budżetu państwa. Problem wymaga oceny, dyskusji i nowej taktyki.
Niepokój budzi polityka ministra Skarbu Państwa. Narzucanie firmom państwowym tzw. misji społecznej w warunkach rynkowych może się skończyć dla nich katastrofą. Również obsadzanie ich kierownictwa z poręczenia politycznego, a nie merytoryczno-gospodarczego.
Marchewka i bat
Rządowy „Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" wicepremiera Mateusza Morawieckiego sytuuje przedsiębiorcę jako źródło inwestycji, dochodów, zatrudnienia i podatków. Buduje strategię zaufania między państwem a inwestorem. Deklaruje zmniejszenie barier biurokratycznych, liczby kontroli, większą racjonalność zamówień publicznych, zmniejszenie licencji i pozwoleń.