Witold M. Orłowsk: Zdrowie wersja 3.0

Minister zdrowia zaproponował właśnie nową zmianę w systemie funkcjonowania polskiej służby zdrowia. A właściwie dwie zmiany naraz.

Publikacja: 27.07.2016 19:14

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Zmiana pierwsza to stopniowy wzrost publicznych nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB. Dziś jest to znacznie mniej, tylko 4,5 proc. (jeśli doliczyć wydatki prywatne, to nasze łączne nakłady na zdrowie wynoszą nieco ponad 6 proc. PKB – co jest jednym z najniższych wskaźników wśród krajów OECD).

Zmiana druga dotyczy organizacji finansowania – po reformie, która kilkanaście lat temu zabrała uprawnienia ministrowi i przekazała kasom chorych (wersja 1.0), a potem kolejnej, która zabrała uprawnienia kasom chorych i przekazała narodowemu funduszowi (wersja 2.0), oczywiście czas na reformę, które ponownie uprawnienia odda w ręce ministra (wersja 3.0).

Pierwszą zmianę rozumiem i całkowicie popieram. Nie da się zapewnić w Polsce znaczącej poprawy funkcjonowania służby zdrowia bez większych nakładów, a nawet najprostsze porównanie z krajami o zbliżonym do naszego poziomie rozwoju sugeruje, że łączne nakłady na ochronę zdrowia powinny w Polsce wynosić pomiędzy 7 a 9 proc. PKB.

Drugą zmianę uważam za kolejne instytucjonalne zamieszanie, które spowoduje głównie fikcyjny ruch i skutecznie odwróci uwagę od spraw ważniejszych. Natomiast o trzeciej, która jest absolutnie niezbędna, minister w ogóle nie wspomniał.

O jaką zmianę chodzi? Bardzo oczywistą. Współczesna nauka oferuje niemal nieskończone, choć często niewiarygodnie kosztowne, możliwości leczenia. Gdybyśmy chcieli wydawać na zdrowie przeciętnego Polaka choćby tyle, ile wydaje Amerykanin – musielibyśmy przeznaczyć na to 75 proc. naszego PKB. A również w USA można byłoby wydawać znacznie więcej. Słowem, nasze środki na ochronę zdrowia zawsze będą bardzo ograniczone w stosunku do potrzeb, niezależnie od tego, czy 6 proc. naszego ministra uda się osiągnąć czy nie. A skoro tak, to głównym zadaniem systemu finansowania ochrony zdrowia – tak, jak jest w każdym kraju świata – jest wydawanie tych środków w sposób inteligentny, kierowanie ich tam, gdzie dają najlepsze efekty, i unikanie marnotrawstwa.

My wydajemy bardzo mało, rozdzielamy środki mechanicznie i dość przypadkowo, a w dodatku ich część marnotrawimy. Głównym celem reform musi więc być stworzenie mechanizmów wymuszających w służbie zdrowia efektywność i ograniczających wydatki nieracjonalne. Takie reformy nie spodobałyby się jednak tym, którzy dziś z owej nieracjonalności nieźle żyją. I dlatego kolejni ministrowie, zamiast mówić o tym, wolą planować tworzenie kolejnych pięknych instytucji zajmujących się nieudolnym przelewaniem zbyt małej ilości płynu z jednego dziurawego naczynia do innego.

Zmiana pierwsza to stopniowy wzrost publicznych nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB. Dziś jest to znacznie mniej, tylko 4,5 proc. (jeśli doliczyć wydatki prywatne, to nasze łączne nakłady na zdrowie wynoszą nieco ponad 6 proc. PKB – co jest jednym z najniższych wskaźników wśród krajów OECD).

Zmiana druga dotyczy organizacji finansowania – po reformie, która kilkanaście lat temu zabrała uprawnienia ministrowi i przekazała kasom chorych (wersja 1.0), a potem kolejnej, która zabrała uprawnienia kasom chorych i przekazała narodowemu funduszowi (wersja 2.0), oczywiście czas na reformę, które ponownie uprawnienia odda w ręce ministra (wersja 3.0).

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację