Igor Jeliński: Mieszko: Przejęcia na razie poczekają

Chiny mają duży potencjał. Możemy zdobyć tam silniejszą pozycję niż na Zachodzie, gdzie Polska nie kojarzy się z produkcją czekolady, jak Szwajcaria czy Belgia – mówi Beacie Drewnowskiej prezes spółki Mieszko Igor Jeliński.

Aktualizacja: 16.10.2016 23:07 Publikacja: 16.10.2016 22:58

Igor Jeliński: Mieszko: Przejęcia na razie poczekają

Foto: materiały prasowe

Rz: Powiedział pan, że przejmując stery w Mieszku, chce pan obudzić śpiącego niedźwiedzia. Już się obudził?

Igor Jeliński: Trzymając się tej metafory, mogę powiedzieć, że niedźwiedź nie tylko się obudził, ale zaczyna się rozpędzać. Dzięki restrukturyzacji mamy zdrową bazę dalszego rozwoju.

To będzie rozwój organiczny czy rozważacie też przejęcia?

Nie mówimy, że przejęć w ogóle nie będzie. Na razie jednak zamierzamy rozwijać się organicznie.

Restrukturyzacja obejmuje m.in. zamknięcie zakładu w Warszawie, gdzie pracuje około 100 osób. Kiedy fabryka zakończy produkcję?

Dojdzie do tego w najbliższych dwóch miesiącach. W tej chwili koncentrujemy się na dwóch sprawach. Z jednej strony, na zapewnieniu ciągłości produkcji, bo zobowiązania biznesowe wobec klientów traktujemy priorytetowo, z drugiej, na znalezieniu zatrudnienia dla pracowników. Korzystamy w tym celu z pomocy profesjonalnej agencji. Zależy nam, aby wszyscy pracownicy znaleźli nowe miejsca pracy.

Czy nadal będziecie wytwarzać wafle, w których produkcji specjalizowała się warszawska fabryka?

Tak. Całą produkcję skoncentrujemy w Raciborzu, gdzie znajdują się nasze dwa zakłady.

Planujecie tam inwestycje?

Inwestycje rozpoczęliśmy w 2015 r. i będziemy je kontynuować w 2017 r. W sumie wydamy na ten cel kilkanaście milionów złotych. W 2017 r. zacznie działać także nasz nowy magazyn w Gliwicach. Będziemy go wynajmować od firmy zewnętrznej na podstawie długoterminowej umowy z możliwością jego wykupu.

Dlaczego nie zdecydowaliście się na budowę magazynu?

Uznaliśmy, że to dla nas bardziej korzystne rozwiązanie. Chcemy koncentrować się na tym, co robimy najlepiej, czyli na produkcji czekoladowych pralin i cukierków. Dlatego także, m.in. zaczęliśmy zlecać na zewnątrz usługi logistyczne.

Jakie produkty są kluczowe dla Mieszka?

Nasz biznes opieramy na dwóch nogach: pralinach oraz cukierkach, m.in. pod marką Zozole. W ubiegłym roku ograniczyliśmy liczbę produktów o jedną trzecią. Wytypowaliśmy również 15 kluczowych dla nas produktów, które chcemy rozwijać. Decyzja ta przynosi już pozytywne rezultaty. W tym roku sprzedaż naszych strategicznych wyrobów zwiększyła się o ok. 30 proc. W efekcie już po trzech kwartałach 2016 r. zrekompensowaliśmy z nawiązką „utratę" 20 mln zł przychodów generowanych wcześniej w ciągu roku przez wycofane produkty (roczne przychody Mieszka sięgają ponad 300 mln zł – red.).

Czy polski rynek pralin ma szanse nadal rosnąć?

Rynek wart jest 1,5 mld zł i rośnie w tempie 2 proc. rocznie. Tak nieduży wzrost sprawia, że jest on konkurencyjny. Pojawiają się na nim także nowe trendy, na które, chcąc się dalej rozwijać, reagujemy.

Jakie to zmiany?

Do niedawna specjalizowaliśmy się w produkcji pralin okazyjnych, tzn. w dużych opakowaniach, kupowanych na prezenty. Ich sprzedaż nadal jest znacząca, ale młodzi konsumenci wolą mniejsze opakowania. Nazywamy je pralinami do dzielenia się. To trend, których przyszedł do nas z Zachodu. W takich krajach, jak Francja czy Włochy praliny w dużych opakowaniach pojawiają się w sklepach przed Bożym Narodzeniem. W tym roku wprowadziliśmy pierwsze mniejsze opakowania naszych pralin i będziemy sukcesywnie zwiększać ich ofertę. Ich dodatkową zaletą jest także to, że kupuje się je na co dzień, a nie tylko od święta, a rentowność na nich jest większa niż w przypadku dużych, okazjonalnych produktów. Sukcesywnie ulepszamy także receptury, poprawiając jakość naszych produktów, m.in. całkowicie wycofując się ze stosowania tłuszczów trans w naszych wyrobach czy rezygnując z dodawania tłuszczów roślinnych do czekolady w niektórych bombonierkach, jak np. Magnifique i Chocoladorro.

Jak wpływa to na waszą rentowność, biorąc pod uwagę wysokie koszty surowców?

W krótkim terminie zwiększa to oczywiście nasze koszty. Jednak długoterminowo powinno przełożyć się na naszą większą sprzedaż. Szukanie oszczędności poprzez obniżanie jakości stosowanych surowców jest najprostszą metodą. Ale rynek jest zbyt konkurencyjny, a konsumenci coraz bardziej wymagający, by było to skuteczne. Oszczędności szukamy w innych miejscach, m.in. koncentrując zakupy surowców.

O które miejsce na rynku pralin walczycie?

Aktualnie zajmujemy siódmą pozycję, ale w naszym zasięgu jest co najmniej piąta pozycja. Nie zamierzamy jednak walczyć o udziały rynkowe za wszelką cenę. Jesteśmy już natomiast bezkonkurencyjnym liderem segmentu wiśni w czekoladzie. W tym roku nasze udziały w nim zwiększyły się do 40 proc. z 33 proc. przed rokiem. Mamy dużą przewagę m.in. nad firmą Ferrero, której wiśnie w czekoladzie są najpopularniejsze we wszystkich krajach, gdzie jest obecna.

Planujecie wejście na rynek czekolad?

Nie jest to temat, nad którym pracujemy. To bardzo konkurencyjny rynek, na którym trudno o atrakcyjne marże. Planujemy natomiast wejście w segment produktów impulsowych.

Jak rozwija się w Polsce sprzedaż cukierków?

Rynek wart jest ok. 1,3 mld zł i rośnie o 5 proc. rocznie. Sprzedaż cukierków pod naszą marką Zozole – która daje nam na nim ósme miejsce – zwiększa się jednak znacznie szybciej od średniej dla całej branży. W ostatnich 12 miesiącach sprzedaż zozoli wzrosła o 17 proc.

Eksport jest kluczowy?

Chcemy się rozwijać zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami. Eksport od zawsze był istotny dla naszej spółki. Przypada na niego 35 proc. naszych przychodów. Biorąc pod uwagę wyłącznie firmy o polskim rodowodzie, jesteśmy w ścisłej czołówce eksporterów słodyczy z Polski. Dalsze rozwijanie eksportu jest dla nas ważne, bo daje on szanse na większe zwyżki niż sprzedaż w kraju.

Które rynki są najważniejsze?

Poza Polską sprzedajemy głównie produkty markowe. Przykładowo nasze wiśnie w czekoladzie Cherrissimo są popularne na Węgrzech i Bułgarii, a zozole w Rumunii. We wrześniu rozpoczęliśmy ich sprzedaż także w Chinach. Eksportujemy tam również nasze klasyczne bombonierki. Chiny mają duży potencjał nie tylko ze względu na swoją wielkość, ale także na duże zainteresowanie konsumentów produktami z Europy. Mamy więc szanse zdobyć tam silniejszą pozycję niż na Zachodzie, gdzie Polska nie kojarzy się z produkują czekolady, jak Szwajcaria czy Belgia.

Gdzie jeszcze widzicie potencjał?

Popyt na produkty czekoladowe rośnie na Bliskim Wschodzie czy w Afryce Północnej. Wchodzimy m.in. do Arabii Saudyjskiej czy do Algierii. Ważnymi dla nas rynkami są także Niemcy, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Kanada. Jednak głównie ze względu na mieszkającą tam Polonię. Nie rezygnujemy także z Rosji, która ze względu na trwający tam kryzys, nie jest na razie tak atrakcyjnym rynkiem jak w minionych latach.

CV

Igor Jeliński jest prezesem firmy Mieszko od początku 2015 r. Absolwent Sorbony, Lincoln International Business School w Paryżu oraz Uniwersytetu North Carolina w amerykańskim Wilmington, gdzie zdobył tytuł MBA. Karierę w Polsce rozpoczął w 1997 r. jako dyrektor finansowy firmy Bosch Układy Hamulcowe w Twardogórze. Pełnił także m.in. funkcje dyrektora finansowego, handlowego, a następnie prezesa Polifarbu Cieszyn-Wrocław.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Wojna orła ze smokiem
Opinie Ekonomiczne
Dr Mateusz Chołodecki: Czy można skutecznie regulować rynki cyfrowe
Opinie Ekonomiczne
Marcin Piasecki: Marzenie stanie się potrzebą
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Król jest nagi. Przynajmniej ten zbrojeniowy
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Dlaczego znika hejt na elektryki