Bardzo szybko po przejęciu nad nią kontroli obsadza w roli jej szefa ekonomistę, który jest symbolem liberalnej gospodarki, a jednocześnie dobrze wypowiada się o niektórych pomysłach gospodarczych PiS. Czy rynkom kapitałowym można było dać lepszy sygnał wsparcia?

Nie oznacza to, że ustępująca prezes nie spełniała tych wszystkich wymogów. Przez ten jeden rok urzędowania wycisnęła z giełdy bardzo ładny wynik. Ale tak naprawdę głównym problemem naszego parkietu była i jest polityka rządu. To, że na naszym parkiecie jest dziś zła sytuacja, to właśnie zasługa błędów w polityce gospodarczej państwa pierwszego roku rządów PiS. Dlatego na czele giełdy musi stać osoba mająca wspólny język z osobami odpowiedzialnymi za program gospodarczy rządu.

Ale oczywiście dobry i ustosunkowany prezes nie wystarczy, by giełda odżyła i dobrze wypełniała rolę, jaką odgrywa w rozwiniętych gospodarkach. Podstawą jej sukcesu powinna być realizacja planów budowy kapitału narodowego i budowy konkurencyjnej gospodarki. Takie zapisy mamy już w planie wicepremiera Morawieckiego, ale teraz ważne jest, by przeszły do praktyki.

Tymczasem rzeczywistość jest czasami nieco inna. Widać ją na przykład dobrze w wywiadzie „Rzeczpospolitej" z Andrzejem Goździkowskim, prezesem grupy Cedrob, który opowiada, że wycofuje tę olbrzymią firmę z giełdy w związku z wielkim programem inwestycyjnym, który ma zostać sfinansowany nie przez publiczną emisję akcji, ale m.in. przez państwowy Polski Fundusz Rozwoju. Czyli państwo wspiera publicznymi pieniędzmi plan niszczenia giełdy poprzez wycofanie z niej wielkiej spółki. W takich sytuacjach raczej powinna obowiązywać zasada, że publiczne pieniądze trafiają wyłącznie do notowanych firm. To zapewniłoby bardziej efektywne i transparentne ich wykorzystanie oraz przyczyniło się do rozwoju rynku kapitałowego.

Rząd powinien przeprowadzić jeszcze wiele innych praktycznych działań wspierających giełdę. Same personalne wymiany, nawet tak symboliczne, niczego nie załatwią.