Rz: Skąd tak dobry wynik w napływie inwestycji zagranicznych do Polski?
    Tomasz Pisula: To kombinacja różnych czynników, zwłaszcza niskich kosztów pracy. Można się zastanawiać, z czego wynikają. Moim zdaniem, jedną z przyczyn jest wpływ migracji zarobkowej Ukraińców. Ten milion osób z jednej strony zastopował wzrost wynagrodzeń, konsumując najniżej płatne miejsca pracy. Z drugiej, pozostaje pewnego rodzaju kotwicą utrzymującą całą drabinę płacową, w tym również te wyżej płatne miejsca pracy. Kolejny ważny czynnik to fakt, że nie jesteśmy w strefie euro. Te kraje, które do niej weszły, od wielu lat borykają się ze stagnacją, jak Hiszpania, Włochy czy Grecja. My natomiast mamy wolną walutę, która w dodatku jest tania. To sprawia, że koszty wytwarzania w Polsce są niższe. Trzecim czynnikiem jest duży rynek zbytu. Zarazem jesteśmy przez ścianę z jeszcze większym rynkiem niemieckim. Niemcy potrzebują bazy wytwórczej dla swojej gospodarki, a do nas mają najbliżej. Mamy dobrze wykształcone kadry, jesteśmy jeszcze w miarę młodym społeczeństwem, zwłaszcza na tle zachodnich krajów Unii Europejskiej, jesteśmy stabilni politycznie.