W cieniu tej sprawy przez media przemknęła ważna informacja. Koncern BMW nieoczekiwanie zrezygnował z inwestycji w infrastrukturę ładowania aut elektrycznych w Polsce. Tak, tych aut, których rozwój jest jednym z najambitniejszych planów naszego rządu. BMW wycofuje się mimo dobrze zapowiadających się rozmów. „Ale dlaczego?" – zdumieli się zapewne zaskoczeni reprezentanci suwerena. Odpowiem wam. Bo schrzaniliście sprawę. Wcale nie kwestię e-aut. Daliście ciała przy ustawie wiatrakowej. „Ale to zupełnie inna branża" – mogliby odpowiedzieć ustawodawcy. Owszem, inna. Ale, jak się okazuje, te same pieniądze.
Ustawę wiatrakową uchwalano w skandaliczny sposób. Raport legislacyjny Pracodawców RP wylicza: nierzetelne konsultacje, a projekt był „wrzutką" poselską. Oraz najgorsze – zasadniczo zmieniał reguły rządzące tym rynkiem. Inwestorzy, w tym zagraniczni, zainwestowali w farmy wiatrowe ciężkie miliony, opierając się na biznesplanach pisanych na podstawie aktualnego stanu prawnego. Po czym prawodawca nagle wywrócił wszystko do góry nogami! Bez uprzedzenia! Coś, co miało w założeniach przynieść zysk, zmieniło się w katastrofę. Ciężkie miliony poszły jak krew w piach.
Pewnie domyślacie się już, co łączy farmy wiatrowe z e-autami? To ci sami inwestorzy!
Tyle że po wiatrakowej nauczce musieliby upaść na głowę, żeby kolejny raz powtórzyć ryzykowny – z powodu zachowania strony polskiej – manewr. Jaką mają gwarancję, że np. za trzy lata stacje ładowania e-aut nie zostaną obłożone jakimś „ekologicznym" podatkiem? Żadnej.
To niejedyny przykład niszczenia zaufania, jakim biznes powinien obdarzać Polskę. Dlaczego centrum logistyczne Daimlera powstanie w Czechach, a nie u nas? Przecież to w Polsce buduje się fabryka silników tego koncernu. Odpowiedź jest bardzo prosta. Pamiętacie. jak powstawała ustawa o zakazie handlu w niedzielę? Projekt początkowo uderzał także w... centra logistyczne. Czy ktokolwiek budowałby wielki magazyn, ryzykując, że decyzja polityków zamknie go na 24 godziny w tygodniu? Jak można się było spodziewać – nie.