Katarzyna Kucharczyk: Trudna prawda o 500+

Więcej pieniędzy z 500+ trafia do rodzin zamożnych niż ubogich. Nie rodzi się więcej dzieci, a aktywność zawodowa kobiet spadła.

Aktualizacja: 01.04.2021 22:12 Publikacja: 01.04.2021 21:00

Katarzyna Kucharczyk: Trudna prawda o 500+

Foto: Adobe Stock

Pamiętam zażartą dyskusję, jaką toczyłam ze znajomymi kilka lat temu, gdy ruszał program 500+. Spadły na mnie gromy, że ja – matka trójki dzieci – nie popieram wspierania rodzin. Ale to nie tak. Cała wiedza, jaką zebrałam na ekonomicznych studiach, jasno wskazywała, że program jest źle skonstruowany.

Minęło kilka lat od uruchomienia 500+ i można pokusić się o małe podsumowanie. Do rodzin uboższych trafia zaledwie kilkanaście procent kosztów programu. Do rodzin o wysokich dochodach dwa razy tyle. Bez wprowadzenia kryterium dochodowego sposób redystrybucji tych potężnych kwot, jakie płyną na 500+, się nie zmieni.

Pytanie zresztą, jaki jest cel programu: wzrost dzietności czy redukcja ubóstwa. Dane potwierdzają, że redukcja ubóstwa rzeczywiście w Polsce nastąpiła i to jest bardzo dobra informacja. Tylko czy jest to wyłącznie zasługa 500+? I czy skala redukcji ubóstwa nie byłaby wyższa przy bardziej efektywnej redystrybucji środków z programu?

Skoro więcej pieniędzy trafia do osób zamożnych, to może się okazać, że skala nierówności w Polsce zamiast się zmniejszać – wzrośnie. Nie do końca wiadomo też, na co trafiają pieniądze z 500+. Zapewne część tam, gdzie powinna: uzupełniają wydatki na zdrowie dzieci, edukację, rozwój pasji i talentów. Część na zwykłą konsumpcję, odciążenie rodzin w codziennych sprawach oraz na spłatę zobowiązań finansowych. Ale są też rodziny dysfunkcyjne i tam pieniądze z 500+ do dzieci nigdy nie trafią.

Idąc dalej, program 500+ przyczynił się do niekorzystnych zmian na rynku pracy. Spadła aktywność zawodowa kobiet. Gros z nich do pracy już nigdy nie wróci. Żeby zwiększyć dzietność, a jednocześnie wspierać kobiety na rynku pracy potrzebne są długofalowe, systemowe rozwiązania. Tu jednak wpadamy w błędne koło: duże koszty realizacji programu 500+ sprawiają, że na te działania może po prostu zabraknąć pieniędzy.

Szkoda tylko, że tak mało się o tym mówi. A bez inwestycji w edukację to się nie zmieni. Dość wspomnieć o wynikach badań dotyczących tego, jak według Polaków finansowany jest program 500+. Wielu rodaków uważa, że pieniądze pochodzą od rządu lub od najbogatszych.

Pamiętam zażartą dyskusję, jaką toczyłam ze znajomymi kilka lat temu, gdy ruszał program 500+. Spadły na mnie gromy, że ja – matka trójki dzieci – nie popieram wspierania rodzin. Ale to nie tak. Cała wiedza, jaką zebrałam na ekonomicznych studiach, jasno wskazywała, że program jest źle skonstruowany.

Minęło kilka lat od uruchomienia 500+ i można pokusić się o małe podsumowanie. Do rodzin uboższych trafia zaledwie kilkanaście procent kosztów programu. Do rodzin o wysokich dochodach dwa razy tyle. Bez wprowadzenia kryterium dochodowego sposób redystrybucji tych potężnych kwot, jakie płyną na 500+, się nie zmieni.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Ropa, dolary i krew
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Przesadzamy z OZE?
Opinie Ekonomiczne
Wysoka moralność polskich firm. Chciejstwo czy rzeczywistość?
Opinie Ekonomiczne
Handlowy wymiar suwerenności strategicznej Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Czekanie na zmianę pogody