O ile przeskoczenie w poziomie życia mieszkańców Grecji nie jest wyczynem – wszak kraj ten przez ostatnie lata zmagał się z potężnym kryzysem, o tyle przegonienie Portugalii, co ma się stać za kilka miesięcy, jest już sporym osiągnięciem. A na horyzoncie pojawiają się Włochy. Trzecia gospodarka w strefie euro. Gracz z pierwszej ligi.
I nie chodzi tu tylko o samą statystykę, ale i o nasze miejsce w Europie. Bo gdy spojrzymy na czołówkę krajów Unii Europejskiej, biorąc pod uwagę zbliżający się brexit, to okazuje się, że będziemy w gronie najbogatszych i decydujących o przyszłości UE krajów. Tylko czy mamy na swoją obecność w Unii pomysł? Z kim chcemy budować sojusze, o co chcemy walczyć? Czy jesteśmy gotowi na to, by po latach otrzymywania miliardów z unijnej kasy stać się płatnikiem netto? Wchodząc do elitarnego klubu, warto wreszcie dorosnąć i wyzbyć się kompleksów, szczególnie wobec Niemców. O ile przedsiębiorcy dawno już zrozumieli, że Niemiec to solidny partner, z którym opłaca się robić biznes, o tyle politycy, szczególnie ci zasiadający obecnie w rządowych ławach, zamiast bliskiej współpracy wolą pielęgnować urazy i rozdrapywać rany.
Jak pisze w dzisiejszej „Rzeczpospolitej" Jędrzej Bielecki, w 1989 r. poziom życia Polaka wynosił ledwie 10,6 proc. poziomu życia Włocha. W ubiegłym roku było to już 77 proc. Ten skok zawdzięczamy nie tylko Leszkowi Balcerowiczowi i jego ekipie, ale przede wszystkim społeczeństwu. To miliony Polek i Polaków, mających dość socjalizmu i pragnących wolności, również tej gospodarczej, wzięło sprawy w swoje ręce. To dzięki nim gospodarka wystrzeliła. Świętując setną rocznicę odzyskania niepodległości, warto mieć świadomość sukcesów nie tylko militarnych, ale również społecznych i gospodarczych.
Polak za chwilę będzie bogatszy od Portugalczyka >A9