Scholz i Macron: Bitwa dwóch mini-Napoleonów

Po Napoleonie, poza polami bitew, została modernizacja struktur administracyjnych i gospodarczych Francji, ale i Niemiec. Teraz w jednym z tych krajów rządzi Emmanuel Macron, w drugim Olaf Scholz. Jak bardzo są do siebie podobni i jak mogliby się uzupełniać w interesie sprawy europejskiej?

Publikacja: 19.12.2021 16:42

Emmanuel Macron i Olaf Scholz

Emmanuel Macron i Olaf Scholz

Foto: PAP/EPA /STEPHANIE LECOCQ / POOL

1 stycznia Niemcy przejmą prezydencję G7 na 2022 rok. Tego samego dnia Francja obejmie do końca czerwca przewodnictwo w UE. Ta kalendarzowa zbieżność stawia Olafa Scholza, nowego kanclerza Niemiec, i Emmanuela Macrona, prezydenta Francji, w centrum uwagi świata. W czym są do siebie podobni? W czym się różnią? Czy się ze sobą zestroją, czy też nie? To ważne pytania dla Europy, która stoi w obliczu wyjątkowo niepewnej przyszłości zarówno pod względem gospodarczym, jak i geopolitycznym.

Niemieccy socjaldemokraci, którzy po raz pierwszy od 2005 roku ponownie stanęli na czele niemieckiego rządu, wiążą duże nadzieje z bliskim partnerstwem z Macronem. Mają nadzieję, że dzięki osi z Paryżem uda im się w końcu przezwyciężyć często dość konserwatywne tradycje niemieckiej polityki fiskalnej.

Duet mocarstw?

Podobieństwa między Scholzem i Macronem są tyleż interesujące, co odkrywcze. To, że obaj panowie są raczej niskiego wzrostu (odpowiednio 1,70 m i 1,73 m), jest raczej ciekawostką. O wiele bardziej znaczące są dwa fakty: po pierwsze, obaj panowie są technokratami, a po drugie, tak bardzo ufają własnej potędze intelektualnej, że łatwo można ich uznać za aroganckich.

Emocje w polityce: wielka różnica

Emmanuel Macron potrafi z dużą wprawą wprowadzać emocje do swoich wystąpień. Robi to z premedytacją, chcąc złagodzić swoją wyniosłość. Ponadto, jako „ENArque” (absolwent École Normale d'Administration – red.), Macron bardzo lubi angażować się w debaty.

Olafowi Scholzowi z kolei bardzo trudno jest wykazać się choćby niewielką dozą emocjonalności, choć pracuje nad tym. Jeśli jednak nie zwraca na to uwagi, to jego wypowiedzi cechuje monotonia, która zdaje się wręcz świadomie zmierzać do uśpienia narodu niemieckiego.

Jeśli jednak w debacie ktoś naprawdę rzuci mu wyzwanie, Scholz szybko, wręcz instynktownie przechodzi do rozwijania swojej argumentacji jak człowieczy walec parowy, co sprawia, że wydaje się nieco autystyczny. Alternatywnie, Scholz szybko ucieka się do lekceważenia, często połączonego z dyskredytacją rywala. Gdy zapytano go ostatnio, czy w polityce nie okazuje zbyt mało emocji, odpowiedział, że „nie jest cyrkowcem”.

Niezdolność Scholza do wzięcia osobistej odpowiedzialności

Wszystkie te cechy osobowości wskazują na jeden nadrzędny problem: Scholz do dziś – inaczej niż Macron – po prostu nie pokazał, że jest w stanie wziąć na siebie osobistą odpowiedzialność za jakikolwiek niepożądany rozwój sytuacji politycznej. Warto zauważyć, że nawet wiecznie nieudolny Boris Johnson wyraźnie podkreśla, że przyjmuje osobistą odpowiedzialność.

Scholz ma na swoim koncie wiele skandali – od nieudolnego zarządzania katastrofalnym szczytem G20 w Hamburgu w 2017 r. po dwa wielkie skandale finansowe, na których odcisnął swoje palce.

Dwóch ludzi na przekór przeciwnościom losu

Jednak to, co łączy Scholza i Macrona, to nie tylko ogromna wiara we własną inteligencję. Droga, jaka przeszli, by zająć odpowiednio stanowisko prezydenta Francji i kanclerza Niemiec, to dla nich autobiograficzny pomost. Aby zostać prezydentem, Macron musiał w zasadzie zmiażdżyć cały od dawna istniejący we Francji system partyjny. Na tej drodze w czasie prezydenckiej kampanii wyborczej w 2017 r. napotkał wiele mało prawdopodobnych momentów decyzyjnych. Co zadziwiające, wszystkie wyszły mu na korzyść.

Początek Olafa Scholza nie był tak nieprawdopodobny jak feniksowe odrodzenie Macrona. Ale jego kampania wyborcza w 2021 roku nabrała kształtu wbrew wielkim przeciwnościom. Udało mu się zostać kanclerzem Niemiec, mimo że jego partia przez długi czas cieszyła się poparciem zaledwie 15 proc. wyborców. Podobnie jak Macron, Scholz wierzył jednak niezachwianie w swoje szanse.

Koalicja postępu za Renem?

Macron odniósł sukces i stworzył nowy ruch polityczny „En marche”. Co ciekawe, spektrum polityczne, który obejmuje jego ruch, jest w istocie dość zbliżone do zakresu nowej niemieckiej koalicji „świateł drogowych”. Macron mógłby też łatwo podpisać się pod nowym berlińskim hasłem „koalicji postępu” w ramach relacji francusko-niemieckich (zakładając oczywiście, że Niemcy uważają energię jądrową za „postępową”).

Począwszy od modernizacji technologicznej i społecznej, poprzez programy stymulacji gospodarczej, aż po zaangażowanie w walkę ze zmianami klimatycznymi – Scholz i Macron mają wiele wspólnego także na płaszczyźnie politycznej.

Scholz bardziej zamknięty w sobie

Podczas gdy Macron wyraźnie wyprzedza Scholza pod względem wizji, Scholz wyprzedza Macrona pod względem doświadczenia w rządzeniu. Względny deficyt Macrona jest jednak niwelowany przez francuski system prezydencki, który daje prezydentowi dużą swobodę w kształtowaniu procesu politycznego w kraju. To system rządów, który Olafowi Scholzowi też może się skrycie podobać.

W najbliższych czterech latach Scholz będzie pod ogromną presją. W kampanii wyborczej w 2021 roku stylizował się na wszechmocnego kanclerza. Główne jego obietnice z kampanii to: sprawiedliwe płace, stabilne emerytury, sprawiedliwe czynsze, dobry klimat.

Te zapowiedzi, w połączeniu z jego wizerunkiem skutecznego wykonawcy, wykraczały daleko poza to, co nawet jeszcze bardziej pewny siebie Macron odważył się zapowiedzieć we Francji.

Podążanie za wewnętrznym Napoleonem

To, co pozostaje wspólnym i jednoczącym wrażeniem, to fakt, że obaj panowie starają się w jakiś sposób wydobyć z siebie wewnętrznego Napoleona (oczywiście tego sprzed 1815 roku). Nie w sensie generała prowadzącego kampanię podboju, ale człowieka, który był nieograniczenie – i niemal nadnaturalnie – przekonany o swojej osobistej mocy twórczej.

To, co pozostało po Napoleonie poza polami bitew, to istotna modernizacja struktur administracyjnych i gospodarczych obu narodów. Dotyczyła ona Francji, a zwłaszcza Niemiec.

Defeudalizacja, do której dążył Napoleon i jego zarządcy, położyła podwaliny pod rozkwit gospodarczy burżuazji, a następnie pod dobrobyt, który stopniowo rozprzestrzeniał się na inne warstwy społeczne.

Oś modernizacji?

Nie jest przesadą twierdzenie, że Scholz i Macron mogliby uznać za atrakcyjne wspólne kształtowanie koalicji francusko-niemieckiej jako osi modernizacji. Mimo to nie sposób przewidzieć, jak bardzo Scholz i Macron, dwaj mini-Napoleonowie XXI wieku, mogą sobie wchodzić w drogę. Można jednak mieć nadzieję, że będą się dobrze uzupełniać – dla dobra sprawy europejskiej.

Stephan-Götz Richter jest redaktorem naczelnym „The Globalist” i dyrektorem Global Ideas Center w Berlinie. 

1 stycznia Niemcy przejmą prezydencję G7 na 2022 rok. Tego samego dnia Francja obejmie do końca czerwca przewodnictwo w UE. Ta kalendarzowa zbieżność stawia Olafa Scholza, nowego kanclerza Niemiec, i Emmanuela Macrona, prezydenta Francji, w centrum uwagi świata. W czym są do siebie podobni? W czym się różnią? Czy się ze sobą zestroją, czy też nie? To ważne pytania dla Europy, która stoi w obliczu wyjątkowo niepewnej przyszłości zarówno pod względem gospodarczym, jak i geopolitycznym.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił