W parę sekund rozgryzł partnera, rozwiązał wszystkie problemy, czasem tak szybko, że aż nie udało się tego zapisać w porozumieniu. A dokonał tego w ciągu paru godzin rozmów i roboczego lunchu (na który notabene podano sałatkę z ośmiorniczek, czego, nie wiedzieć czemu, nie odnotowały nasze bardzo czułe na tym punkcie media).
Przy okazji historycznych przełomów amerykańscy prezydenci nie tylko mówią o pokoju czy bezpieczeństwie, ale też zawsze chętnie raczą swój przedsiębiorczy naród wizją „nowych szans biznesowych". Tym razem było to trudne – cały import zagłodzonej na śmierć Korei Północnej to niecałe 4 mld dol. (w 90 proc. zakupy w Chinach, jeśli nie liczyć najdroższych francuskich win i koniaków dla Przywódcy i jego kolegów), czyli cztery razy mniej, niż importuje Estonia. Nawet jego spektakularny wzrost nikogo nie epatuje.