Rzeczpospolita: Drożeje wykorzystanie Google Maps w celach komercyjnych. Ale internetowe mapy są atrakcyjne nie tylko dla przedsiębiorców. Jak zmieniły nasz świat?
Jakub Kuś:
Niektórzy przypuszczają, że z ich powodu u tzw. pokolenia aplikacji obszary neuronalne odpowiedzialne za orientację przestrzenną nie wykształcą się już w takim stopniu, jak u poprzednich pokoleń. Kluczowa jest łatwość korzystania z internetowej mapy. Szczególnie w czasach, w których przytłaczająca większość z nas ma przy sobie urządzenie z dostępem do sieci. W każdej chwili możemy przecież wyciągnąć telefon i odnaleźć się w całkowicie nieznanym nam miejscu. Kiedyś musieliśmy szukać papierowej mapy albo zapytać kogoś o drogę, a dziś wystarczy odnaleźć siebie jako kropkę na ekranie smartfona.
Rośnie nam pokolenie poruszających się po mapie kropek?
Trochę to tak wygląda. Przełomowa była rewolucja w aplikacjach, która nastąpiła mniej więcej w latach 2005–2006. Ludzie zachłysnęli się wtedy możliwościami, które oferowały aplikacje, choć jeszcze rachityczne. Nagle zdali sobie sprawę z tego, że po prostu „nie muszą". Nie muszą zapamiętywać, nie muszą orientować się w terenie, nie muszą podchodzić do ludzi i rozmawiać z nimi – robią to za nich aplikacje. Cyfrowa rewolucja karmi się ludzkim lenistwem i chęcią zrzucenia odpowiedzialności za swoje codzienne funkcjonowanie na sprzęt.