Minął już ponad rok, odkąd prezydent USA Donald Trump odwiedził Warszawę i tłumaczył jak handel, energia i nowa infrastruktura wpłyną na rozwój innowacji energetycznych, „które są bezpieczne, praktyczne i przyjazne dla środowiska". Niestety, od jego przemówienia nie zawarto ani jednej umowy pomiędzy USA a Polską w celu realizacji jakiejkolwiek formalnej współpracy w dziedzinie energii lub wymiany badań nad innowacjami technologicznymi zapobiegającym emisjom. Szkoda, bo byłoby to korzystne dla obu krajów.
Prawdą jest, że amerykańskie firmy, takie jak Cheniere podpisały niewiążące wstępne umowy na dostawę LNG, a General Electric – umowę z Elektrownią Ostrołęka na budowę nowego bloku energetycznego. Jednak działania te nie są długoterminowymi inwestycjami we wdrożenie innowacyjnych technologii.
Powrót do partnerstwa
W celu rozwijania nowych gałęzi przemysłu, które napędzą gospodarkę, a także przestrzegania warunków dbałości o klimat w obu krajach, Waszyngton i Warszawa muszą powrócić do bezpośredniej współpracy i partnerstwa badawczo-rozwojowego w zakresie wykorzystania wychwytywanego dwutlenku węgla. Piszę „powrócić do" i od razu wyjaśniam dlaczego.
W 2008 r. Laboratorium Technologii Energetyki Departamentu Energii USA (NETL) podpisało umowę z Głównym Instytutem Górnictwa i Instytutem Chemicznej Przeróbki Węgla. Dotyczyła ona wykorzystania i składowania wychwytywanego dwutlenku węgla oraz związanego z tym efektu „czystego węgla". W marca br. umowa wygasła i wszelka formalna współpraca na tym polu zakończyła się bez planów wznowienia ani też uznania nowych technologii w tej dziedzinie za główny czynnik współpracy energetycznej na linii USA–Polska.
Dlaczego jest to tak ważne? Dlatego że oba kraje posiadają niewiarygodnie duże możliwości wywarcia wpływu na emisje CO2 w swoich sektorach energetycznych i przemyśle ciężkim. Mogą przekształcić te emisje w potrzebne produkty: od betonu i tworzyw sztucznych po asfalt i nawozy.