Bo jest tu coraz ciaśniej, rośnie konkurencja, także z zagranicy, którą kusi dynamiczny wzrost konsumpcji czy w miarę przewidywalne otoczenie biznesowe. I jeszcze jedno, co jest ważnym argumentem, zwłaszcza dla firm z egzotycznych dla nas krajów, można sprzedawać tu, ale przecież otworem stoi też rynek Unii Europejskiej. Słowem, miło już było, a marże spadają.
Może więc czas ruszyć dalej? Tam gdzie konsumentów jeszcze więcej, a europejskość produktów sama z siebie bywa dobrą metką. Tyle że tam już nie jest tak prosto i swojsko, początkujący eksporter pełen nadziei i wiary w sukces wkracza na grząski grunt, który może przerodzić się w wygodną drogę lub wciągające swoje ofiary bagno. I wcale nie pomaga fakt, że w dobie chmury, internetu, dostaw just in time świat zrobił się nieco łatwiejszy w obsłudze. Bo zawsze na końcu jest jakiś człowiek, o którym nic nie wiemy, rynek, który z wierzchu wygląda atrakcyjnie, ale jest nam kompletnie obcy, system prawny, który bywa jeszcze bardziej niezrozumiały niż nasz. A niewiedza jest proszeniem się o kłopoty.
Ale nie rezygnujmy. Systemy różnego rodzaju wsparcia dla rozpoczynających przygodę z ekspansją firm działają coraz lepiej, rozwija się oferta różnego rodzaju zabezpieczeń, ubezpieczeń, gwarancji, porad i finansowej pomocy. Wszystko po to, by entuzjazm przekuć w dobry biznes. Oczywiście zawsze jest ryzyko, ale można je już obstawić różnego rodzaju bezpiecznikami. Możemy zatem sobie siedzieć w tym naszym swojskim mateczniku lub rozejrzeć się po świecie. My w tym wydaniu „Raportu ekonomicznego" podpowiadamy, jak się do tego zabrać. Powodzenia!