Aktualizacja: 26.09.2018 21:00 Publikacja: 26.09.2018 21:00
Foto: Adobe Stock
Zerowego – bo z ekonomicznego punktu widzenia nieważne, że mamy nadal milion zarejestrowanych bezrobotnych, że ponad 600 tysięcy deklaruje poszukiwanie pracy, a działacze związkowi twierdzą, że imigranci „kradną Polakom miejsca pracy". Z zerowym bezrobociem mamy bowiem do czynienia wtedy, kiedy firmy nie mogą znaleźć chętnych do pracy i muszą konkurować o pracowników. A tak właśnie jest w dzisiejszej Polsce.
Obiektywnie rzecz biorąc, zerowe bezrobocie to wielki sukces i realizacja jednego z głównych celów polityki gospodarczej. Ale taka sytuacja ma też swoje konsekwencje. Jakie są konsekwencje zerowego bezrobocia? Na krótką metę oczywiście przyspieszenie wzrostu płac, bo firmy muszą dziś walczyć o pracowników i starać się, by nie podkupiła ich konkurencja. To oczywiście również nic złego, bo dobrzy pracownicy powinni zarabiać w naszym kraju więcej. Ale problemem jest to, że płacowa licytacja zazwyczaj prowadzi do przyspieszenia wzrostu cen sprzedawanych towarów i usług. Obawiam się, że tak się już dzieje, zwłaszcza w budownictwie. A jeśli NBP nie będzie na to reagować (a z zapowiedzi wynika, że się do tego nie pali), taki wzrost cen łatwo może się zmienić w spiralę inflacyjną – czyli dewastujący gospodarkę jałowy wyścig płac i cen.
GUS opublikował właśnie dane na temat stanu polskiej gospodarki w II kwartale. I nie są to wcale dane bardzo optymistyczne, choć na pierwszy rzut oka mogą się takie wydawać.
Raty kredytów wyższe nawet o połowę? Choć prawdopodobieństwo takiego scenariusza nie jest dziś wysokie, nie jest on jednak niemożliwy.
Homo oeconomicus zaczął być prezentowany jako „bezduszna" i „agresywna" maszyna do kalkulowania kosztów i korzyści, działająca wedle zasady, że ekonomiczny cel, czyli maksymalizacja własnych korzyści, uświęca środki.
Nikt od 20 lat tak bardzo nie nakręcił wzrostu cen w Polsce, jak pandemia pod rękę z lekceważącą inflację Radą Polityki Pieniężnej.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
Analiza skutków rządów 50 populistycznych liderów, w różnych okresach i krajach, wykazała, że ich ambitne plany kończą się nieodmiennie trwałym spowolnieniem wzrostu.
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Trudno uniknąć wrażenia, że kwalifikacja prawna zdarzeń z udziałem funkcjonariuszy policji może zależeć od tego, czy występują oni po stronie potencjalnych sprawców, czy też pokrzywdzonych feralnym postrzeleniem.
Niektóre pomysły na usprawnienie sądownictwa mogą prowadzić do kuriozalnych wręcz skutków.
Hasło „Ja-ro-sław! Polskę zbaw!” dobrze ilustruje kłopot części wyborców z rozróżnieniem wyborów politycznych i religijnych.
Ugody frankowe jawią się jako szalupa ratunkowa w czasie fali spraw, przytłaczają nie tylko sądy cywilne, ale chyba też wielu uczestników tych sporów.
Współcześnie SLAPP przybierają coraz bardziej agresywne, a jednocześnie zawoalowane formy. Tym większe znacznie ma więc właściwe zakresowo wdrożenie unijnej dyrektywy w tej sprawie.
To, co niszczy demokrację, to nie wielość i różnorodność opinii, w tym niedorzecznych, ale ujednolicanie opinii publicznej. Proponowane przez Radę Ministrów karanie za „myślozbrodnie” to znak rozpoznawczy rozwiązań antydemokratycznych.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas