Podczas spotkań czy konferencji wzrostem góruje nad większością zebranych. Nie ma się co dziwić – stoi na czele Emperia Holding, która ubiegły rok zamknęła 4,6 mld zł przychodów. Zawsze uśmiechnięty, otwarty, chętnie rozmawia z dziennikarzami, choć nie przepada za robieniem mu zdjęć.
Wszyscy, którzy go znają, podkreślają, że Artur Kawa żyje bardzo dynamicznie. – Wymagający, nie tylko od innych, ale także od siebie – mówi Lilianna Bonecka, która pracuje z nim od 15 lat i odpowiada w firmie za relacje inwestorskie.
Kawa bardzo dużo podróżuje – w ubiegłym roku Emperia przejęła dziesięć firm, w tym już poinformowała o podpisaniu kolejnych dwóch umów. Choć jest optymistą, sam też nie przewidział, że jego firma rozwinie się tak szybko. W strategii sprzed kilkunastu lat planował, że w 2010 r. osiągnie przychody na poziomie 2 mld zł – już teraz ma niemal 5 mld zł, a co będzie za dwa lata, trudno przewidzieć. Wolny czas też spędza aktywnie – ostatnio uwielbia żeglarstwo i jazdę na nartach. Pasjonuje się też sztuką – zwłaszcza nowoczesną.
Ma opinię eksperta – na polskim rynku handlowym zna się jak mało kto, ponieważ na jego oczach powstawał. Od lat jego najbliższym współpracownikiem jest Jarosław Wawerski – dzisiaj obydwaj mają największe pakiety udziałów w giełdowym holdingu. Znają się od dziecka – chodzili do tych samych szkół i zaraz po skończeniu Wydziału Elektrycznego Politechniki Lubelskiej wyjechali na kilka lat do pracy w USA. Zaraz po powrocie pojawiła się okazja do robienia interesów. Hortex chciał wprowadzić na rynek soki w kartonach, jednak szło to dość opornie. Kawa został ich dystrybutorem i uczył pracowników, jak właściwie je ustawiać na półkach, żeby klienci przekonali się do tej nowości. – Z czasem w sklepach zaczęli mnie pytać, dlaczego nie sprzedaję też innych towarów – mówił Artur Kawa.
Dlatego z Wawerskim założyli w grudniu 1990 r. spółkę cywilną Eldorado – na jej kapitał założycielski przeznaczyli po 10 tys. dolarów zarobionych w USA. Kupili samochody dostawcze i ruszyli jako początkujący hurtownicy. Sklepy wtedy otwierały się bardzo szybko, więc interes się rozwijał. Jako jedni z pierwszych zaczęli na dużą skalę wykorzystywać komputery. Przekonali część sklepów do składania zamówień właśnie w ten sposób, co dla części sklepikarzy było wówczas abstrakcją.