O możliwych zmianach w zarządzie BRE mówiono w branży bankowej co najmniej od miesiąca. Nikt jednak nie podejrzewał, że niemiecki Commerzbank – główny inwestor w BRE – pozwoli odejść Sławomirowi Lachowskiemu, temu, który sprawił, że polska spółka znów zaczęła przynosić zyski. I to niemałe.
Po 2007 r. BRE zarobiło 710 mln zł. – Wdrożył z sukcesem nową strategię. Chwalony jest za pomysł wejścia z mBankiem do Czech i na Słowację – dziwi się decyzji Niemców Maciej Stańczuk, prezes WestLB. Reakcja inwestorów była mocna. Kurs BRE spadł o prawie 9 proc., więc zmiana warty w tym trzeciego banku na rynku kosztowała ponad 700 mln zł.
Według oficjalnego komunikatu prezes banku odszedł ze względu na reorganizację działalności właściciela BRE niemieckiego Commerzbanku w Europie Środkowo-Wschodniej. Niemcy chcą stworzyć holding – z samodzielnym zarządzaniem i sprawozdawczością – który skupi wszystkie spółki naszego regionu, w tym oczywiście BRE. Z informacji "Rz" wynika, że Sławomir Lachowski dostał propozycję zostania prezesem tego holdingu. Postawił warunki: przyjdzie razem ze swoimi ludźmi do Frankfurtu, albo jego siedziba będzie się mieścić w Polsce. Niemcy się na to nie zgodzili. Szef BRE musiał zdecydować, czy przyjmuje zaproponowaną posadę na niemieckich warunkach czy odchodzi z banku. Wybrał to drugie.
Znakiem firmowym Lachowskiego jest jego drużyna (niektórzy mówią o "zakonie z Łodzi"). Jest to grono lojalnych, zwykle młodych bankowców. Do niego należy między innymi dwóch członków zarządu BRE Banku: Jerzy Jóźkowiak (odchodzi ze spółki razem z Lachowskim) i Janusz Wojtas.
Jak wynika z informacji "Rz" Sławomir Lachowski ma 12-miesięczny zakaz konkurencji, teoretycznie uniemożliwiający mu zasiadanie w zarządzie innego banku. Zawsze istnieje jednak możliwość zawarcia ugody. Magdalena Kruk z kancelarii White & Case wyjaśnia, że istnieje możliwość odstąpienia od tej umowy, jeśli były w niej zawarte wcześniej odpowiednie klauzule.