Kiedy w listopadzie 2004 r. rada nadzorcza BRE powołała Sławomira Lachowskiego na prezesa tej spółki, jego koledzy mówili, że ma niezwykle ambitne zadanie do wykonania. Musi zmienić wizerunek banku i sprawić, żeby znów przynosił zyski. Lachowski wywiązał się z obu zadań. 2004 r. spółka zakończyła jeszcze na minusie, ale w kolejnych latach było inaczej. W 2007 r. zysk grupy BRE wyniósł 710 mln zł, o 289 mln zł więcej niż w 2006 r.
BRE jest też inaczej postrzegany przez inwestorów. Kiedy Sławomir Lachowski zasiadał w fotelu prezesa, akcja banku kosztowała ok. 111 zł, a dziś około 400 zł. Ponadto BRE rozpoczął ekspansję zagraniczną. Ma już swoje oddziały – jako mBank – w Czechach i na Słowacji (Lachowski jest bardzo chwalony za ten pomysł), zaczął także sprzedawać kredyty hipoteczne w Anglii. I to nie jest koniec zagranicznych inwestycji. Odbudowanie potęgi BRE to niewątpliwie jego największy sukces zawodowy. Do swoich ważnych dokonań odchodzący szef BRE zalicza także stworzenie dwóch banków: mBanku i MultiBanku oraz restrukturyzację i stworzenie w latach 90. strategii dla detalu PKO BP.
Zanim zaczął pracę w bankowości (w Powszechnym Banku Gospodarczym), prowadził firmę konsultingową. Przez pierwsze dwa lata, by utrzymać siebie i pracowników, musiał zająć się w praktyce handlem zagranicznym, który wcześniej ukończył na SGH. Na Tajwanie, w Hongkongu i Singapurze kupował komputery. W Indiach i Tajlandii ciuchy. – Potem z dnia na dzień z właściciela małej firmy konsultingowej stałem się członkiem zarządu jednego z największych banków w kraju. Trochę jak w bajce… Zadzwonił do mnie z tą propozycją przewodniczący rady nadzorczej, który słyszał o moich dokonaniach w dziedzinie restrukturyzacji łódzkich przedsiębiorstw. Potem na rozmowę zaprosił mnie ówczesny prezes PBG
– Andrzej Szukalski – wspomina Sławomir Lachowski.
Potem pracował w PKO BP, a od połowy 2000 r. w BRE Banku.