Choć stanowisko ministra finansów i wicepremiera objął dopiero 6 stycznia, już zdołał doprowadzić do osłabienia jena. Ale to dobra wiadomość dla Japończyków, bo wysoki kurs ich waluty poważnie szkodzi eksportowi.
– Jestem za jenem słabym, ale do pewnego stopnia – zastrzegał się wczoraj na konferencji prasowej w Tokio. Obiecał, że będzie blisko współpracował z bankiem centralnym, tak by doprowadzić do kursu 95 jenów za 1 dol. amerykańskiego (obecnie ok. 93). – Mam jednak nadzieję, że rynki walutowe same dokonają niezbędnej korekty – dodał.
Kan jest też przeciwnikiem wydawania pieniędzy na roboty publiczne, które były kluczowym elementem polityki jego poprzednika Hirohisy Fuji. Te same pieniądze woli wydać na precyzyjnie ukierunkowane programy socjalne.
63-letni Kan urodził się w prefekturze Yamaguchi, jest synem biznesmena. W 1974 roku skończył Politechnikę Tokijską i otworzył biuro patentowe. W czasach studenckich działał w organizacjach lewicujących, wstąpił do Federacji Demokratyczno-Socjalistycznej i z jej ramienia zasiadał jako deputowany w izbie niższej parlamentu. W 1996 roku jego partia stworzyła koalicję z Partią Liberalno-Demokratyczną. Kan został ministrem zdrowia i opieki społecznej i zyskał wówczas ogromną popularność, kiedy jako minister zdrowia ujawnił aferę z zakażoną krwią, która miała być używana do transfuzji.
Bestsellerem okazała się jego książka „Dai-jin” („Minister”), w której starał się udowodnić, że ministrowie powinni za swoje działanie odpowiadać przed cesarzem.