Brak szacunku dla prawa jest niestety w Polsce normą. Optymiści przypisują to historii, pesymiści „polskiemu pragmatyzmowi”. Faktem zaś są wszechobecne przepisy prawne. Parlament chce opisać w ustawach wszystko. Niestety ilość nie przekłada się na jakość. Rezultat – intencja mija się ze skutkiem, czyli złe prawo żyje własnym życiem i trudno jest nad nim zapanować.

Ofiarami są obywatele, którzy muszą się do takiego prawa stosować. Nie należy się więc dziwić, że aby jakoś przeżyć, starają się to prawo praktycznie zinterpretować, bo ich wpływ na jego zmianę jest bardzo ograniczony. Co innego, gdy to organy państwa zamiast to prawo skutecznie poprawiać, zaczynają je użytecznie interpretować.

Taki przypadek mamy za przyczyną MSP, które znalazło sposób na ominięcie ustawy kominowej. Wszyscy uznali, że jest ona dramatycznie zła. Potwierdzeniem tej opinii jest zapis w pakcie antykryzysowym, w którym pracodawcy i związki zobowiązały rząd do jej anulowania. Fakt, że tego nie uczyniono, jest złamaniem umowy i nic tego nie usprawiedliwia. A podważającym zaufanie do prawa jest działanie zmierzające do formalnego ominięcia ustawy kominowej przez zastąpienie umowy o pracę kontraktem menedżerskim dla wybranych zarządów spółek z większościowym udziałem państwa.

Kontrakt menedżerski powinien być regułą dla wszystkich zarządów, bo tylko w umowie cywilnoprawnej umawiające się strony mogą zawrzeć tak nietypowe dla tego obszaru wzajemne zobowiązania i uprawnienia. Umowa o pracę dla zarządu to relikt przeszłości. Kontrakt powinien być zasadą, a nie trikiem przeciw głupiemu prawu.

Ale najbardziej zaskakującym efektem tego kombinowania będzie opodatkowanie dochodów kierownictwa spółki objętej kontraktem. Bowiem dla zrealizowania pomysłu należy stworzyć spółkę zarządzającą, czyli osobę prawną. Taki podmiot zrzeszający wielu menedżerów jest zaś powszechnie stosowanym wehikułem prawnym dla ominięcia innego dziwoląga prawnego, czyli zakazu osobistego świadczenia usług menedżerskich. Powstanie więc zabawna sytuacja, kiedy to podmioty jednej władzy zderzą się w tym tańcu wokół prawa, zamiast wspólnie zmieniać to prawo zgodnie z logiką i potrzebami.