Optymizmem powiało na Ukrainie. Jeśli pomarańczowi się nie pokłócą, to powinny zniknąć spory kompetencyjne i wyrywanie sobie upoważnień do wydawania decyzji między ekipami prezydenta i premiera. Stadiony już pną się do góry. W grudniu oddany zostanie obiekt w Dniepropietrowsku, w marcu w Doniecku. My także zaczęliśmy budować stadiony... szkoda że nie w Polsce. Nasza firma wygrała właśnie przetarg na położenie donieckiej murawy.
Ukraińcy serio potraktowali Euro. Rząd przyjął wart ponad 20 mld zł długofalowy program stworzenia linii pociągów o prędkości 160 – 200 km/h. Do 2012 r. zbudowane zostaną trasy konieczne do obsłużenia Euro i integracji z Unią. Nieco gorzej jest z dostateczną ilością dobrych dróg, hoteli czy przystosowania lotnisk i prawodawstwa do większego ruchu.
A w Polsce? Szczęśliwie zakończyliśmy jałową debatę nad nową lokalizacją Stadionu Narodowego w stolicy. Jednak zmarnowane pół roku na dywagacje, gdzie budować, zdaniem wielu pogrzebało szanse na rozegranie meczu inauguracyjnego w Warszawie. Może tak. Ale nie pogrzebało jeszcze idei Euro 2012 w Polsce.
Jeśli przez zimowy, martwy sezon budowlany nowy rząd i parlament przyjmą kilkaset zmian do nieżyciowych ustaw, damy radę. Jeśli rzetelnie wyliczymy, ile potrzebujemy dodatkowych środków na drogi i koleje, a minister finansów uzna, że nie jest to marnowanie pieniędzy, tylko inwestycja w rozwój kraju, usuniemy kolejny poważny problem stojący na drodze do Euro.
Wreszcie, jeżeli przyjmiemy ostrożne rachunki, że brakuje nam 40 proc. budowlanego potencjału wykonawczego, i umożliwimy pracę u nas cudzoziemcom, zwiększymy szanse na przyspieszenie.