Jadą wozy używane

96,4 tys. używanych samochodów sprowadzono do polski w październiku. To najwięcej od grudnia 2004 r., gdy do kraju trafiło 114 tysięcy starych aut z zagranicy

Publikacja: 12.11.2007 01:33

Jadą wozy używane

Foto: Rzeczpospolita

W październiku sprowadzono o 18 proc. więcej samochodów niż miesiąc wcześniej. W Izbie Celnej w Szczecinie odnotowano wzrost o ponad 26 proc., a w Przemyślu o 22 proc. w porównaniu z wrześniem.Celnicy nieoglądający już aut bezpośrednio na granicy, ale sprawdzający jedynie deklaracje akcyzowe, twierdzą, że nie zauważyli tego skoku. Może to wynikać z faktu, że coraz częściej importem aut zajmują się przedsiębiorcy. Oni sprowadzają je całymi lawetami i wypełniają jedną deklarację dotyczącą kilku lub kilkunastu samochodów.

Od stycznia tego roku liczba używanych aut z importu sięgnęła już 825 tysięcy. Można mieć pewność, że do końca grudnia w Polsce przybędzie łącznie milion używanych samochodów. Najwięcej pojazdów sprowadzono w województwach: wielkopolskim (133,1 tys. sztuk), mazowieckim (88,1 tys.) i śląskim (75,4 tys.).

Wojciech Drzewiecki z Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar zwraca uwagę, że coraz częściej sprowadzaniem używanych aut zagranicznych zajmują się dilerzy prowadzący jednocześnie salony z nowymi samochodami. Stąd m.in. bierze się w tym roku lekki spadek wieku przeciętnej “używki”. – W styczniu i lutym przywożono po 70 tysięcy sztuk. Kolejne miesiące powodowały wzrost tej liczby, ale pocieszające jest obniżanie się wieku sprowadzanych aut. O ile w styczniu 2007 roku modele starsze niż dziesięć lat stanowiły 57 proc., o tyle w październiku ich udział spadł do 50 proc. Jednocześnie co dziesiąte auto miało mniej niż cztery lata – dodaje szef Samaru.

Dzięki amatorom używanych pojazdów do budżetu państwa wpłynęło w tym roku 883,1 mln zł akcyzy, o 70 milionów więcej niż w całym 2006 r., gdy sprowadzono 816 tysięcy aut. Tegoroczny wynik oznacza, że średnio od jednego auta zapłacono 1,1 tysiąca złotych podatku. Zdaniem Drzewieckiego takie kwoty sugerują, że deklarowane wartości sprowadzanych pojazdów mogą być zaniżane.

Potwierdzają to obserwacje celników przyjmujących deklaracje od osób sprowadzających samochody.

– Wśród aut przyprowadzanych do kraju dominują pięcio – ośmiolatki, choć zdarzają się też nowsze modele. Deklarowane wartości nadal odbiegają od wartości rynkowej, np. pięcioletnie audi według oświadczenia kosztowało 100 euro. Najczęściej koszty zaniżają osoby fizyczne, natomiast gdy samochód sprowadzany jest przez firmę, wówczas deklarowane wartości zbliżone są do cen rynkowych – wyjaśnia Monika Woźniak-Lewandowska z Izby Celnej w Szczecinie.

Samochody w wieku powyżej dziesięciu lat stanowią około połowy wszystkich przywiezionych, a modele z roczników młodszych niż z 2004 r. to tylko 9 proc. importu.

Średnia wieku około 14 mln samochodów jeżdżących po polskich drogach wzrośnie w tym roku do 15 lat, choć jeszcze przed rokiem wynosiła 14,6, a w 2005 tylko 13,5 roku.

W październiku sprowadzono o 18 proc. więcej samochodów niż miesiąc wcześniej. W Izbie Celnej w Szczecinie odnotowano wzrost o ponad 26 proc., a w Przemyślu o 22 proc. w porównaniu z wrześniem.Celnicy nieoglądający już aut bezpośrednio na granicy, ale sprawdzający jedynie deklaracje akcyzowe, twierdzą, że nie zauważyli tego skoku. Może to wynikać z faktu, że coraz częściej importem aut zajmują się przedsiębiorcy. Oni sprowadzają je całymi lawetami i wypełniają jedną deklarację dotyczącą kilku lub kilkunastu samochodów.

Pozostało 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację