Rz: Dlaczego pana zdaniem niektóre kraje starej UE nie chcą otworzyć rynków pracy przed nowymi, mimo dowodów, że przynosi im to korzyści?
Vladimir Spidla: Tylko w pięciu krajach pracownicy z państw, które przystąpiły do UE w 2004 r., nie mogą pracować. Ale i tak udostępniły one już niektóre segmenty rynku. Mimo tych ograniczeń w Niemczech pracuje pół miliona Polaków, czyli tyle co w Wielkiej Brytanii. Nie mogę dziś zagwarantować, że po zakończeniu okresu przejściowego wszystkie rynki pracy będą otwarte.To pan dokonał ostatnio oceny przygotowania Polski do jednolitego rynku. Jakie płyną z niej wnioski? Co szwankuje, co trzeba zrobić w pierwszej kolejności?
Polska powinna zmienić warunki funkcjonowania przedsiębiorstw i stworzyć możliwości kształcenia permanentnego na potrzeby firm. Spełnienie tych wymogów jest trudne. Ale na pocieszenie mogę powiedzieć, że nie ma żadnego kraju ani w starej, ani w nowej UE, który je spełnia.
Czy rozmawiał pan już o tym z nowym polskim premierem?
Jeszcze nie, bo dopiero zdążył wygłosić swoje exposé i rozumiem, jak bardzo jest zajęty, ale planuję rozmowy z jego ministrami: ds. polityki regionalnej Elżbietą Bieńkowską, ds. pracy i polityki społecznej Jolantą Fedak oraz edukacji Katarzyną Hall.Jakie korzyści z istnienia wspólnego rynku powinny jeszcze odkryć nowe kraje członkowskie?