Między marketingiem i Afryką

Z wynalazcą marketingu bezpośredniego, założycielem i honorowym prezesem agencji Wunderman, profesorem Lesterem Wundermanem, rozmawia Magdalena Lemańska

Publikacja: 10.12.2007 02:53

Między marketingiem i Afryką

Foto: Rzeczpospolita

Rz: W swoim blogu napisał pan, że „kończy się świat mass mediów”. Co pan właściwie miał na myśli, bo rozmawiamy w Polsce, gdzie połowa pieniędzy wydawanych co roku na reklamę wędruje do kilku największych kanałów telewizyjnych…

Lester Wunderman:

No nie, o końcu mass mediów nie ma mowy. Na rynku zachodzą jednak zmiany polegające na tym, że media są coraz bardziej spersonalizowane. Spowodował to przede wszystkim rozwój Internetu. Według mnie w przyszłości dostęp do wszystkich mediów będzie taki sam: przez Internet. Będzie więc coraz bardziej spersonalizowany. Ludzie już dziś, przynajmniej w moim kraju, mają tak duży wybór kanałów telewizyjnych, że dostęp do nich staje się bardzo zindywidualizowany i właściwie nieograniczony. Dlatego nie wydaje mi się, żeby doszło do śmierci mass mediów. Dojdzie raczej do ich przemiany. Z mediów, które dotychczas nie wiedziały nic o swoich odbiorcach: czytelnikach czy widzach, już zmieniają się w takie, które wiedzą, kim są ich odbiorcy. W świecie mediów panuje też coraz większe rozdrobnienie, widać to u nas, ale myślę, że u was także.

A nie obawia się pan, że ludzi w końcu znudzą działania marketingowe w tych mediach? Codziennie, gdy otwieram skrzynkę e-mailową, jest tam kilkadziesiąt zbędnych informacji. Nie sądzi pan, że ludzie tego nienawidzą?

Na pewno nie jest pani znudzona tymi wiadomościami, które mieszczą się w kręgu pani zainteresowań i są pani potrzebne. Jeśli jest pani znudzona jakimiś informacjami, to pewnie po prostu nie są przeznaczone dla pani. Bo kiedy chce się kupić samochód, kosmetyki czy co tam jeszcze innego, reklamy takich produktów nie nudzą. Pytanie więc, czy to, co pani otrzymuje, jest dla pani odpowiednie czy też nie.

Tak, ale dlaczego dostaję wszystkie te informacje?

To wolny rynek, ludzie głosują, oglądając to, co chcą widzieć i odrzucając to, czego widzieć nie chcą. Jeśli zdecydują, że nie chcą czegoś oglądać, wypada to z interesu. To przydarzyło się np. wielu magazynom.

Wierzy pan w teorię, że za kilkadziesiąt lat z ziemi zniknie drukowana prasa?

Nie. Zajdą jednak głębokie zmiany technologiczne, które zmienią media. Już prasa je zmieniła, a potem telefon i oczywiście Internet. Każdy rozwój technologiczny wywiera na media wpływ, żadne jednak jeszcze na świecie nie umarło. Czasem dochodzi do zamknięcia gazety albo magazynu, ale gazety i magazyny jako całość przecież istnieją. Radio nie zginęło, kiedy pojawiła się telewizja, telewizja nie umarła z powodu Internetu. Bo jedno medium nie zabija drugiego. Każda nowość zwiększa tylko możliwości komunikacyjne. Nowe media nie są destruktywne.

Podobno jednym z najważniejszych wydarzeń w pana życiu było spotkanie z plemieniem Dogonów na Mali w latach 70. Dlaczego?

Wszystko zaczęło się w Hollywood. Mijałem tam sklep, przed którym spotkałem naprawdę piękną kobietę. Miała ze sobą jakąś rzeźbę. Zaczęliśmy rozmawiać i w końcu poszliśmy na kawę. Zachęcała mnie bardzo, żebym wrócił do tego sklepu, bo właśnie pojawiły się tam rzeźby z Afryki. Wybrała drewnianą afrykańską rzeźbę, którą kupiłem. Po powrocie do Nowego Jorku przeprowadziłem śledztwo. Okazało się, że rzeźba jest dziełem plemienia Dogonów z Mali. Była w stylu przypominającym to, co tworzyli kubiści. Zacząłem kolekcjonować taką sztukę, ale najbardziej fascynowały mnie prace tego plemienia z Mali. Szukałem ich w galeriach w Paryżu, Los Angeles, Nowym Jorku, aż w końcu postanowiłem, że pojadę na Mali, ale nie po to, żeby podziwiać sztukę. Interesowali mnie ludzie. Dotarłem do tej części Mali, gdzie naprawdę nie było nic, nawet dróg, trzeba było przedzierać się terenowym land roverem. Byłem tam z francuską ekipą telewizyjną, bo chcieliśmy zrobić o tym plemieniu film. Z Dogonami zaprzyjaźniłem się na tyle, że zostałem mianowany rodziną wodza i honorowym członkiem plemienia. Mam nawet afrykańskie imię: Amasagu.

Co oznacza?

„Ama” znaczy „bóg”, a „sagu” – „ulubieniec”, więc jestem Ulubieńcem Boga. Moja żona dostała imię oznaczające Ulubienicę Ulubieńca Boga. Zostałem członkiem plemienia, dzięki czemu widziałem ceremonie niedostępne dla ludzi z zewnątrz. Ostatecznie udało się nawet zdobyć pozwolenia dla francuskiej ekipy filmowej, bo trzeba wiedzieć, że do tego kraju z kamerą się wjechać nie da. Powstał film, który zresztą do dzisiaj istnieje. To był pierwszy film, na którego powstanie zezwolili Malijczycy.

Jak dużo czasu pan tam spędził?

Miesiąc. Przez chwilę byłem w życiu fotografem, skończyłem studia fotograficzne, a moje zdjęcia z Mali znajdują się dziś w trzech różnych muzeach. Kolekcjonowałem też afrykańską sztukę. Myślę, że miałem najlepszą jej kolekcję na świecie. Podarowałem ją jednak dwóm muzeom w Nowym Jorku i Paryżu i już jej nie zbieram.

Swoją pierwszą firmę reklamową założył prawie 70 lat temu (miał zaledwie 19 lat), a powołana przez niego agencja reklamowa Wunderman działa dzisiaj także w Polsce. Lester Wunderman pracował m.in. przy wprowadzaniu na rynek kart American Express oraz przy promocji magazynu „Time”. Dziś branżowy tygodnik amerykański „Adweek Magazine” zalicza go do dwudziestu legend i liderów reklamy. Mimo podeszłego wieku – ma 87 lat – Wunderman wciąż uczestniczy w wydarzeniach swojej branży, w październiku w Polsce wręczał jedną z nagród na gali polskiego konkursu reklamowego Effie Awards. Do Polski przyjechał także po to, by zobaczyć kraj, z którego pochodził jego ojciec. Choć profesor aktywnie bierze udział w życiu marketerów na całym świecie, znany jest też jako koneser sztuki prymitywnej. Stworzył jedną z największych na świecie kolekcji sztuki afrykańskiej, którą dziś można oglądać w galeriach. Interesował się zwłaszcza kulturą Mali i malijskiego plemienia Dogonów, które w latach 70. odszukał w Afryce, dobrze poznał i sfotografował. Jak deklarował we wcześniejszych rozmowach, spotkanie z malijskim plemieniem było punktem zwrotnym i zmieniło jego podejście do prowadzenia biznesu.

Rz: W swoim blogu napisał pan, że „kończy się świat mass mediów”. Co pan właściwie miał na myśli, bo rozmawiamy w Polsce, gdzie połowa pieniędzy wydawanych co roku na reklamę wędruje do kilku największych kanałów telewizyjnych…

Lester Wunderman:

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację