Kapitał narodowy – ostatnia szansa

Należy pokonać partykularne polityczne interesy oraz własne lęki i zbudować polskie grupy kapitałowe zdolne do odgrywania ważnej roli na arenie międzynarodowej

Publikacja: 15.05.2008 01:53

Maciej Olex-Szczytowski

Maciej Olex-Szczytowski

Foto: Fotorzepa

Red

Dlaczego posiadanie polskich korporacji o międzynarodowym zasięgu ma tak istotne znaczenie dla kraju? Wyniki wielu badań potwierdzają, że duże podmioty gospodarcze w istotny sposób stymulują wzrost gospodarczy przez dostęp do tańszego kapitału, dominującą rolę w wymianie międzynarodowej i działalności badawczo-rozwojowej. Należy przy tym mieć na uwadze, że największe prace badawczo-rozwojowe są prowadzone i najwięcej wartości dodanej powstaje tam, gdzie firma ma swoją siedzibę. Istotne jest również to, że podstawową metodą rozwoju wielkich koncernów są przejęcia, z której spółki zależne z założenia nie mogą korzystać.

Bezspornym faktem jest, że wielkie koncerny międzynarodowe mimo wszystko zachowują swoją tożsamość narodową, i to niezależnie od międzynarodowej struktury własności i kapitału, jeżeli są to spółki notowane na giełdach. Microsoft i GE zachowały swoją zdecydowanie amerykańską, a Volkswagen i Daimler niemiecką tożsamość. Oczywiste jest, że koncerny pozostające pod kontrolą państw: francuskie firmy France Télécom, EdF i GdF Suez, szwedzki Vattenfall czy rosyjski Gazprom, chronią własny interes gospodarczy.

Proponuję stworzenie dużych spółek giełdowych z biernym udziałem mniejszościowym państwa, blokującym niechciane przejęcia

I to właśnie tłumaczy, dlaczego takie państwa Unii Europejskiej, jak Francja, Niemcy, Włochy czy Hiszpania, zdecydowanie bronią swoich największych, strategicznych firm. Zgoda na ich pełne przejęcie przez podmiot zagraniczny jest wydawana w sytuacji absolutnej konieczności z narodowego punktu widzenia. Ideologia “bezpaństwowych” podmiotów gospodarczych została stworzona głównie przez Amerykanów, których liczne koncerny i banki inwestycyjne dysponują relatywną przewagą w obszarze przejęć transgranicznych.

Krajobraz gospodarczy Polski jest zbiorem faktów dokonanych. Działalność bankowa, zarządzanie funduszami, telekomunikacja, produkcja stali, farmaceutyków, materiałów budowlanych, budownictwo, prasa, przetwórstwo żywności oraz wiele innych sektorów zostało zdominowanych przez koncerny zagraniczne w stopniu niespotykanym nigdzie indziej. Ale z drugiej strony powstają liczne polskie prywatne firmy, z których wiele rozwija się w szybkim tempie. Tego obrazu dopełnia miły sercu napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Niezwykły rozwój polskiego eksportu zawdzięczamy w dużej mierze firmom zagranicznym, które wyciągają eksport ze swoich polskich spółek zależnych. Czy w tej sytuacji brak dużych polskich grup kapitałowych, zdolnych do szybkiego przekształcenia się w międzynarodowe koncerny, powinien budzić zaniepokojenie? Moim zdaniem powinien, ponieważ kluczowa rola dużych podmiotów bynajmniej nie uległa zmianie. Na świecie pozycja takich właśnie graczy nieustannie wzrasta, podobnie jak znaczenie ich tożsamości narodowej. Ponieważ proces prywatyzacji polskiej gospodarki jeszcze się nie zakończył, możemy przywrócić zachwianą równowagę.

Wielkie koncerny międzynarodowe mimo wszystko zachowują swoją „tożsamość narodową” i to niezależnie od struktury własności i kapitału

Intensywnie postępująca globalizacja paradoksalnie doprowadziła do powstania nowego merkantylizmu. Relacje międzypaństwowe zawsze wpływały na ekspansję większych firm z takich sektorów, jak bankowość czy zasoby naturalne. W tych regionach, w których wzrost gospodarczy jest najszybszy, czyli np. w Chinach oraz w większości innych krajów azjatyckich, w Rosji, na Ukrainie czy w Kazachstanie, koncerny są przedłużeniem państw – narzędziem, za pomocą którego konkurują one o zasoby i rynki zbytu.

Polska powinna dążyć do utworzenia dużych koncernów oraz wspierać ich rozwój, aby mogły działać w coraz bardziej merkantylistycznym świecie na mniej więcej równych warunkach. W przeciwnym razie trzeba porzucić złudzenia, że Polska będzie zdolna czerpać profity z Brukseli, osiągnąć niezależność energetyczną lub zbuduje zrównoważone stosunki z państwami o nastawieniu etatystycznym. Bez takiego oręża ekonomicznego polscy politycy będą jeździć bezbronni do Moskwy, Kijowa czy Pekinu.

Ponadto źródłem wzrostu polskiej gospodarki musi być tworzenie wartości dodanej. Oznacza to konieczność wdrażania nowych technologii i prowadzenia większej ilości prac badawczo-rozwojowych, do czego także potrzebne są wielkie polskie koncerny.

Przełożenie tej recepty na konkretne działania obfituje w problemy i napięcia. Już słyszę krzyki tych wszystkich, którzy słusznie szydzą z interwencjonizmu i którzy słusznie wskazują na liczne nieudane próby wyhodowania “narodowych czempionów”. Ja jednak proponuję raczej podejście Margaret Thatcher polegające na stworzeniu dużych spółek giełdowych z biernym udziałem mniejszościowym państwa blokującym niechciane przejęcia. Rynek będzie decydował, w jakim kierunku pójdą.

Oznacza to, że musimy skończyć z praktyką powoływania niekompetentnych menedżerów z nadania politycznego na stanowiska kierownicze w firmach pozostających pod wpływem Skarbu Państwa. Gdyby wykluczyć tę praktykę, łączna wartość giełdowa PKN Orlen, KGHM i PGNiG byłaby wyższa o około 40 – 65 mld zł w porównaniu ze stanem aktualnym. Wynika to z szybszego wzrostu notowań podobnych, ale w pełni profesjonalnie zarządzanych, spółek na świecie. Tyle kosztuje polskich podatników owa ingerencja naszej klasy politycznej. Zaniechanie inteligentnej prywatyzacji pozostałych znaczących aktywów stanowi również interwencjonizm, którego efekty końcowe będą znacznie gorsze dla Polski ze względu na kierunek, w którym zmierza światowa ekonomia. Pamiętajmy, że nawet skonsolidowane polskie koncerny będą na początku małymi graczami w skali europejskiej. Konsekwencją wyprzedaży pomniejszych spółek nawet przez giełdę będzie to, że większa ich część także przejdzie w ręce koncernów zagranicznych. Rozdrabnianie naszych aktywów ze względów pseudokonkurencyjnych jest więc rzeczą absurdalną. Patrzmy, jak Francuzi bronią swojego EdF i GdF-Suez, posiadając 80 – 90 proc. udziałów w torcie o wiele większym od największego polskiego. Nie ma mowy o rozbiorze SNCF, Deutsche Bahn, czeskiego CEZ, E. ON lub RWE, a w Rosji osoba prezentująca taki pomysł w odniesieniu do Gazpromu z pewnością trafiłaby do zakładu psychiatrycznego.

A zatem mamy ostatnią szansę, aby w ciągu następnych kilku lat pokonać partykularne polityczne interesy oraz własne lęki i z wyobraźnią zbudować polskie grupy kapitałowe zdolne do odgrywania ważnej roli na arenie międzynarodowej. Wśród najważniejszych grup, które można byłoby stworzyć, byłaby grupa obronna obejmująca zakłady przemysłu zbrojeniowego, lotniczego oraz zaawansowanych technologii skupione wokół koncernu Bumar. Zasoby naturalne byłyby kolejną grupą skupiającą największych polskich graczy: KGHM, kopalnie węgla kamiennego oraz koksownie i nowe legnickie zasoby węgla brunatnego oszacowane na około 15 mld ton, generująca roczny przychód w wysokości ponad 30 mld zł. Grupa paliwowa w składzie: PKN Orlen, Lotos oraz PGNiG, mogłaby generować roczny obrót w wysokości około 80 mld zł (w porównaniu z obrotami norweskiego państwowego koncernu Statoil, wynoszącymi około 200 mld zł). Koncern Energia łączyłby skonsolidowane wcześniej PGE, Energa, Enea oraz Tauron, ewentualnie także PAK, i mógłby mieć sprzedaż roczną w wys. ok. 45 mld zł. Dla porównania roczny przychód niemieckiego koncernu E. ON wynosi 230 mld zł. Należy wrócić do koncepcji konsolidacji i prywatyzacji państwowych graczy sektora telekomunikacyjnego, którego łączne roczne przychody przekraczają 9 mld zł. Co do usług finansowych nadal państwowe banki oraz Poczta Polska mogłyby razem utworzyć grupę kapitałową o sumie bilansowej przewyższającej 150 mld zł, do której należałoby dodać PZU, jeżeli zostanie osiągnięte porozumienie z Eureko. Dla porównania: UniCredit ma bilans w wysokości około 3.100 mld zł, a Allied Irish Banks – ponad 500 mld zł.

Należałoby także rozważyć stworzenie grupy logistyki. Skupiałaby Naftobazy, PERN oraz Naftoport, w 100 proc. pozostający w państwowych rękach. Do grupy można także dołączyć większe porty morskie oraz Polską Żeglugę Morską. Lotniska to PPL, które po uzyskaniu środków finansowych na giełdzie mogłyby wzmocnić swoją rolę w spółkach zależnych, regionalnych portach lotniczych i z czasem osiągnąć zdolność do ekspansji zagranicznej. PKP jako grupa z aktywami w wysokości około 40 mld zł (dla porównania aktywa Deutsche Bahn to ok. 170 mld zł) mogłaby odgrywać aktywną rolę na europejskim rynku. Następnie można tworzyć kolejne koncerny: nieruchomości (na bazie nieruchomości MON, MSWiA oraz innych ministerstw, ANR, może też PKP, Poczty i większych samorządów, o łącznej wartości być może nawet 35 mld zł), chemii, usług medycznych (szpitale) oraz autostrad (holding dzisiejszych państwowych autostrad mógłby wejść na giełdę).

Czy rzeczywiście wierzę, że choćby kilka z opisanych grup kapitałowych faktycznie powstanie? Szczerze mówiąc, nie za bardzo. Ale wiem, że jeżeli nie stworzymy grup tego typu, nie będziemy ich bronić i nie pozwolimy im się rozwijać, dzisiejsze pokolenie polityków będzie miało na sumieniu poważną szkodę dla naszego kraju. Koszty gospodarcze i polityczne dla Polski będą ogromne i w większości niemożliwe do odzyskania.

Autor jest partnerem w dziale doradztwa biznesowego Ernst & Young

Dlaczego posiadanie polskich korporacji o międzynarodowym zasięgu ma tak istotne znaczenie dla kraju? Wyniki wielu badań potwierdzają, że duże podmioty gospodarcze w istotny sposób stymulują wzrost gospodarczy przez dostęp do tańszego kapitału, dominującą rolę w wymianie międzynarodowej i działalności badawczo-rozwojowej. Należy przy tym mieć na uwadze, że największe prace badawczo-rozwojowe są prowadzone i najwięcej wartości dodanej powstaje tam, gdzie firma ma swoją siedzibę. Istotne jest również to, że podstawową metodą rozwoju wielkich koncernów są przejęcia, z której spółki zależne z założenia nie mogą korzystać.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację