56 proc. dorosłych Polaków w ogóle nie korzysta z usług banków. Średnia w dawnej piętnastce Unii to 10 proc. Wśród nowych państw gorsza od nas jest tylko Łotwa z 62 proc. nieubankowionych obywateli.
Co drugi dorosły Polak używa wyłącznie gotówki, więc jej zasoby szybko rosną.
80 miliardów złotych gotówki, czyli ponad 2000 złotych na głowę, to równowartość prawie 30 proc. depozytów detalicznych, a więc prawie dwa i pół razy więcej niż w Niemczech. Jeszcze sześć lat temu było to 17 proc. Jak widać, cofamy się w rozwoju.
Jest takie powiedzenie w finansach, że z uwagi na swą największą płynność „gotówka jest królem”. Jednak tak naprawdę gotówka jest antykrólem. Obrót gotówkowy wymaga bowiem ogromnych kosztów, które nie tworzą wartości dodanej. Pomyślmy o setkach tysięcy osób pracujących w sklepach, punktach usługowych, bankach, na poczcie i w kasach przedsiębiorstw, których głównym zajęciem, i to przecież bardzo wymagającym, jest liczenie, przyjmowanie, wypłacanie, transport i strzeżenie gotówki. Zmniejszenie obrotu gotówkowego to szansa skierowania znacznej części tych zasobów do zajęć tworzących wartość dodaną, a więc dobrobyt. Gotówka to nie tylko bariera naszego rozwoju gospodarczego. To także kula u nogi tej połowy rodaków, która nie posiada konta w banku. Osoby nieposiadające konta ponoszą wyższe koszty płacenia rachunków, a ich oszczędności, zamiast zyskiwać, są zjadane przez inflację.
W czym pokładamy nadzieję? W niewidzialnej ręce rynku i w świadomej polityce państwa. Do zwiększenia podaży usług bankowych potrzebne są gęstsza sieć placówek bankowych oraz proste i tanie produkty bankowe. Aktywne działania wielu banków idą w tym kierunku. Liczba placówek bankowych przypadająca na milion Polaków wynosi 300, tj. połowę średniej dla rozwiniętych krajów Unii. Obecne tempo jej wzrostu – 8 proc. w 2007 r. – jest znacznie wyższe niż w poprzednich latach i raczej przyśpieszy. W zwiększeniu popytu na usługi bankowe ogromną rolę ma do odegrania państwo. Ograniczenie wypłat i wpłat gotówkowych, w tym rent, emerytur i innych świadczeń społecznych oraz wynagrodzeń w sektorze budżetowym, może doprowadzić do skokowego ubankowienia ludności. A wtedy z pożytkiem dla wszystkich tania „bezgotówka” zdetronizuje drogą gotówkę.