O obrotach dwutlenkiem węgla

Kiedy pięć lat temu do Macieja Wiśniewskiego i Jarosława Kłapuckiego zadzwonił przyjaciel proponując wejście w handel dwutlenkiem węgla, wahali się tylko przez chwilę

Publikacja: 13.06.2008 07:39

Krzysztof Piątek, Małgorzata Majchrzykiewicz i Anna Ficzere z firmy Vertis – specjaliściod handlu CO

Krzysztof Piątek, Małgorzata Majchrzykiewicz i Anna Ficzere z firmy Vertis – specjaliściod handlu CO2 w Europie Środkowo-Wschodniej

Foto: Archiwum

Kupno i sprzedaż certyfikatów potwierdzających, że pewna ilość gazu nie znalazła się w powietrzu, mogło się wydawać bardzo abstrakcyjnym przedsięwzięciem. Ale ponieważ Maciej Wiśniewski i Jarosław Kłapucki zajmowali się już rynkiem finansowym, to uznali, że oprócz ubezpieczeń od zmian pogody mogą też sprzedawać dwutlenek węgla. Lubili wchodzić w nowe rynki. – Byliśmy jednymi z pierwszych w Europie, którzy się za to wzięli – wspomina Wiśniewski.

Był wrzesień 2003 roku. W Brukseli powstał projekt dyrektywy o ograniczaniu emisji gazów cieplarnianych, Polska dopiero przygotowywała się do akcesji do Unii Europejskiej i nikt nie wiedział jeszcze, jak może wyglądać handel gazami cieplarnianymi, który miał zacząć obowiązywać od 2005 r. Przyjaciel ze Stanów nakreślił im tylko, jak wygląda podobny mechanizm w ich kraju, tylko że tam dotyczy on innych gazów.

System limitów i handlu prawami do emisji gazów (np. dwutlenku węgla, siarki, tlenków azotu) ma na celu zmuszenie trucicieli do przestawiania się na czystsze technologie. Komisja Europejska położyła szczególny nacisk na zmniejszanie emisji dwutlenku węgla przez przemysł. Wyznacza krajowe limity emisji, rządy rozdzielają je między przedsiębiorstwa, a te – jeśli udaje im się zmniejszyć emisje – mogą odsprzedawać swoje prawa firmom, które są gotowe zapłacić za to, żeby wypuszczać do atmosfery więcej CO

2

. Z czasem limity są coraz mniejsze, więc prawo do zanieczyszczania staje się coraz kosztowniejsze.

Polski rynek dwutlenku węgla jest trzecim pod względem wielkości w UE. W systemie handlu tym gazem uczestniczy ok. 900 podmiotów, które rocznie emitują ponad 200 mln ton CO

2

.

Ubiegłoroczne obroty dwutlenkiem węgla – według firmy Point Carbon – osiągnęły oszałamiającą wartość 40 mld euro

Mimo to na początku nie było nam łatwo, bo musieli uczyć się na własnych błędach. Zaczęli od prób handlu CO

2

poprzez stronę internetową. Ale potrzebowali do tego przedsięwzięcia banku, który pełniłby funkcję gwaranta oraz instytucji clearingowej. Takiego partnera nie udało im się znaleźć, a komisja nadzoru bankowego zakazała polskim bankom uczestniczenia w handlu CO

2

.

Potem zastanawiali się nad wykorzystaniem Towarowej Giełdy Energii. – Zrezygnowaliśmy i z tego pomysłu z powodu niekorzystnych przepisów o VAT. Dlatego założyliśmy Consus France i zostaliśmy członkiem giełdy Powernext – opowiada Jarosław Kłapucki, który z tego powodu zamieszkał w Paryżu.

I to był strzał w dziesiątkę. Możliwość przeprowadzania transakcji kupna – sprzedaży w czasie rzeczywistym w połączeniu z ich doświadczeniem i znajomością rynku sprawiły, że w krótkim czasie zdobyli ponad 150 klientów. W ubiegłym roku przeprowadzili transakcje opiewające na 12 mln ton dwutlenku węgla. Dla porównania, całe ubiegłoroczne obroty TGE – jedynego rynku w Polsce, gdzie prawa do CO

2

są notowane – sprowadzają się do mniej niż 10 tys. ton.

– Wszystkie rekordy ustanowione na Powernext należą do nas: sprzedaż 1 mln ton CO

2

w ciągu jednego dnia, 240 tys. ton w jednym pakiecie – wylicza Jarosław Kłapucki.

Gdy tylko w 2005 r. rozpoczął się handel prawami do emisji dwutlenku węgla w Europie, powstało kilka parkietów, które wprowadziły notowania nowych papierów. Nie są to „parkiety” w dosłownym sensie tego słowa, bo cały handel odbywa się elektronicznie. W ubiegłym roku, według obliczeń fińskiej firmy analitycznej Point Carbon, obroty dwutlenkiem węgla niemal podwoiły się, osiągając 40 mld euro.

Z czasem giełdy zaczęły tworzyć alianse i łączyć siły. – To jest rynek, który nie ma żadnych ograniczeń, w przeciwieństwie do handlu np. energią elektryczną. Giełdy ostro rywalizują o klientów i już teraz wyłania się dwóch liderów: ECX i Nordpool – ocenia Jacek Brandt, wiceprezes TGE.Wciąż jednak około 70 proc. uprawnień do emisji CO2 zmienia właścicieli poza rynkiem: w prywatnych transakcjach między firmami albo instytucjami finansowymi. Dla dużych graczy, a tych w Polsce nie brakuje, ważniejsze jest, by przypadkiem poprzez wolną sprzedaż własnych uprawnień nie wesprzeć konkurencji. Z kolei instytucje finansowe unikają przeprowadzania dużych transakcji na giełdzie, by nie spowodować wahnięć notowań.

Pośrednictwem w transakcjach dwutlenkiem węgla zajmuje się wiele firm i banków. Ich rola nie ogranicza się tylko do znajdowania kupca czy sprzedającego. Traktat z Kioto, który zobowiązał państwa-sygnatariuszy do zmniejszania emisji gazów cieplarnianych, przewiduje kilka mechanizmów pomagających osiągnąć ten cel. System handlu CO

2

między przedsiębiorstwami jest tylko jednym z nich. Firmy mogą np. inwestować za granicą w zmniejszanie emisji jednego z pięciu gazów, a prawa (tzw. ERU, CER) rozliczyć potem we własnym kraju. Traktat z Kioto nazywa to projektami wspólnych wdrożeń (JI) i mechanizmami czystego rozwoju (CDM). Przeprowadzanie takich inwestycji ułatwia przedsiębiorstwom Vertis Environmental Finance. – Utworzenie firmy w 1998 roku przez grupę węgierskich inwestorów finansowych było naturalną odpowiedzią na Traktat z Kioto. W początkowym okresie organizacja zajmowała się doradztwem i pośrednictwem przy realizacji projektów wspólnych wdrożeń na Węgrzech – opowiada Andrzej Werkowski, szef Vertisu w Polsce.

Wprowadzenie przez Komisję Europejską systemu handlu dwutlenkiem węgla dało impuls Vertisowi do rozszerzenia działalności na Czechy i Polskę. W Budapeszcie uruchomił największy w regionie „trading desk”, który specjalizuje się w handlu CO2 w Europie Wschodniej. Za polski rynek odpowiadają Anna Ficzere, Krzysztof Piątek i Małgorzata Majchrzykiewicz. Zespół przychodzi do pracy wcześniej, niż otwierają się giełdy, bo musi mieć czas na przeanalizowanie wydarzeń na rynku. Na notowania CO2 może mieć wpływ każda informacja: trzęsienie ziemi w Chinach, stan rezerw paliwowych w Stanach Zjednoczonych i oczywiście raporty dotyczące poziomu emisji dwutlenku węgla w przemyśle.

Pierwsze lata handlu CO

2

były trudne, ponieważ przedsiębiorstwa często nie wiedziały, co mogą zrobić ze swoimi uprawnieniami. Zwłaszcza polskie firmy rzadko traktowały je jak kapitał i długo uczyły się zarabiania na uprawnieniach. Teraz rynkiem notowań CO

2

zaczęły rządzić banki i fundusze inwestycyjne. Skupiają się na transakcjach terminowych oraz pozyskiwaniu praw z inwestycji w Chinach, tzw. CER. Są one tańsze od uprawnień do emisji dwutlenku węgla przyznanych w Europie, ale także mogą być wykorzystywane przez przedsiębiorstwa europejskie do rozliczania limitów. I choć europejski system nie jest jeszcze przygotowany do takich transakcji, to można je już wykonywać przez Szwajcarię.

Jednak handel uprawnieniami polskich przedsiębiorstw jest znikomy. – Sprawa wygląda tak, że pierwszy okres rozliczeniowy się skończył, Polska przystąpiła do niego bardzo późno, a kiedy notowania spadły do kilku eurocentów, na wszystkich rynkach handel zamarł. Teraz wszyscy czekają na przyjęcie przez Polskę nowego rozdziału uprawnień, i może wtedy ruszą transakcje – wyjaśnia Jacek Brandt.

Ale perspektywy rozwoju rynku zapowiadają się imponująco. W przyszłości, jak to przewiduje Konferencja Narodów Zjednoczonych ds. Zmian Klimatu (UNCCC), powstanie ogólnoświatowy system rozliczania emisji dwutlenkiem węgla. Przystąpią do niego nie tylko Europa, Japonia i Australia, ale także państwa, które jeszcze nie podpisały się pod protokołem z Kioto: USA. W Europie system handlu ma być rozszerzony o nowe branże: stocznie, linie lotnicze, być może uczestniczyć w nim będą także nasze Lasy Państwowe. Banki przewidują, że obecnie wyceniane na ok. 25 euro prawa do emisji CO2 osiągną cenę 35 euro, a potem nawet 100 euro...

Kupno i sprzedaż certyfikatów potwierdzających, że pewna ilość gazu nie znalazła się w powietrzu, mogło się wydawać bardzo abstrakcyjnym przedsięwzięciem. Ale ponieważ Maciej Wiśniewski i Jarosław Kłapucki zajmowali się już rynkiem finansowym, to uznali, że oprócz ubezpieczeń od zmian pogody mogą też sprzedawać dwutlenek węgla. Lubili wchodzić w nowe rynki. – Byliśmy jednymi z pierwszych w Europie, którzy się za to wzięli – wspomina Wiśniewski.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację