Dobrym przykładem przewagi wolnego rynku nad dyktatem wielu rzekomo antydyskryminacyjnych prawideł są wnioski płynące z wyników badań firmy doradczej Hay Group. Zgodnie z nimi panie kierujące dużymi polskimi firmami zarabiają więcej od panów piastujących podobne stanowiska. Czasami – dużo więcej.
Z porównań wynagrodzeń szefów nieco ponad stu czołowych przedsiębiorstw wynika bowiem, że zarobki kobiet zasiadających w fotelach prezesów były aż o 30 proc. wyższe od uposażeń mężczyzn zajmujących takie same stanowiska. Podobnie, choć w tym przypadku różnice między kobietami a mężczyznami są nieco mniejsze, jest w wypadku pań i panów zasiadających w fotelach członków zarządów. Kobiety radzą sobie zatem na wolnym rynku nie tylko nie gorzej od mężczyzn, ale czasami wręcz lepiej.
Choć jednocześnie trzeba zaznaczyć, iż z obserwacji Hay Group wynika również to, że w biznesie karierę robi znacznie mniej pań niż panów. Kobiety stanowią co prawda jedną trzecią dyrektorów, ale już tylko jedną piątą członków zarządów i niespełna jedną dziesiątą prezesów zarządów.
Wydaje się jednak, że ostatnim wnioskiem, jaki należałoby z tego wyciągnąć, powinno być domaganie się od polityków, by wzorem Norwegii (40 proc. członków zarządów spółek akcyjnych z mocy prawa mają tam stanowić kobiety) ustawowo zmusili przedsiębiorców do natychmiastowego zagwarantowania paniom na przykład połowy miejsc w kierownictwach firm i odpowiednio wysokich zarobków. Skutek wprowadzenia takich regulacji z pewnością byłby odwrotny do zamierzonego.
Zdecydowanie lepiej zdać się w tej sprawie (i nie tylko w tej) na stary, niezawodny, wolny rynek, który co prawda działa znacznie wolniej, ale za to znacznie skuteczniej.