Poluzowanie gorsetu kominówki ma sens. Płaca jest wciąż jednym z głównych czynników motywacyjnych. Ułatwia zatrudnienie dobrego menedżera i ma bezpośredni wpływ na jego poświęcenie się dla pracy.
Dlaczego więc jeśli wszyscy chcą tego samego, nie udaje im się spotkać w połowie drogi? Bo politycy boją się konsekwencji racjonalnego myślenia o gospodarce. Stoi ono bowiem w otwartej sprzeczności z racjonalizmem politycznym.
Ten racjonalizm każe zakładać, że jeśli polityczni oponenci chcą podnieść płace kadrze zarządzającej państwowych spółek, na których obsadę stanowisk mają wpływ, to musi być to skok na kasę. I to skok z premedytacją. I historia polskiej polityki uczy, że są podstawy, by tak myśleć. Nieufność ta nie jest więc wcale irracjonalna.
Zwłaszcza że identyczne przekonanie powszechne jest też w społeczeństwie. Politycy, którzy poprą znaczące podwyżki dla szefów spółek państwowych, są doskonale świadomi faktu, że racjonalna argumentacja nie ma szans w starciu ze społecznym odbiorem. Na dodatek za każdym razem, gdy rządzący będą zmuszeni (np. przez nieznane szerszej opinii publicznej konflikty wewnątrz spółki) do zmiany władz w danej firmie, ich polityczni oponenci bez problemu będą mogli obrzucić ich błotem, pomawiając o obsadzanie przez nich już nie ciepłych, ale wręcz gorących posad. A to wpływa na wizerunek, tak istotny dla wyników wyborów.
W tej sytuacji nie ma dla polityków znaczenia, czy zmiana prawa ma sens. Znaczenie ma jedynie, który jego wariant jest bardziej politycznie skuteczny.