Reklama
Rozwiń

Świetlane propozycje posłów

Adrian Furgalski, szef Zespołu Doradców Gospodarczych TOR: PiS chce znieść obowiązek używania przez kierowców świateł mijania cały rok przez całą dobę. Zdaniem pomysłodawców światła nie tylko nie pomagają ograniczyć wypadkowości, ale nawet ją potęgują, zwłaszcza wśród pieszych, którzy giną, przechodząc przez drogę, oślepieni przez auto

Publikacja: 21.08.2008 03:32

Świetlane propozycje posłów

Foto: Fotorzepa

Propozycja wpisana jest zapewne w pomysł walki z drożyzną dnia codziennego. Wyliczono bowiem wartość życia ludzkiego: dwie przepalone żarówki i 150 zł więcej za benzynę rocznie. To zbyt uproszczone dane, ale warto wspomnieć, że klimatyzacja bardziej podbija zużycie paliwa (+5 proc).

Statystyki rzeczywiście pogorszyły się w 2007 r. Nie tylko w Polsce zresztą. Na naszych drogach było więcej wypadków (o 5,7 proc.), zabitych (o 6,5 proc.) i rannych (o 6,9 proc.) Jeśli dokładniej spojrzeć na statystyki, to okaże się, że wzrost liczby zabitych i rannych dotyczył głównie pory nocnej. W dzień liczba zabitych wzrosła o 4 proc., a w nocy o 9 proc. Poza tym wzrost ciężkich wypadków nastąpił zimą (styczeń i luty), a przecież wnioskodawcy nie proponują jazdy bez świateł po zmierzchu i zimą.

Analizując sytuację, warto zauważyć, że jeden rok to zbyt krótki okres na wyciąganie długofalowych wniosków o skuteczności świateł. Wypadków przybywa, bo rośnie m.in. liczba aut, średniorocznie o milion. Są one coraz szybsze, a Polacy znani są z ułańskiej fantazji na drogach. Bezpiecznych dróg także przybywa jak na lekarstwo. Zresztą nie ma czegoś takiego jak bezpieczna droga.

Fakty są takie, że jeżeli auto ma dobrze ustawione światła i nie oślepia, to nawet w słoneczny dzień jest widoczne z większej odległości. Łatwiej oszacować jego odległość od nadjeżdżającego w jego kierunku pojazdu. To ważne także dla pieszych i rowerzystów.

Z obserwacji Instytutu Transportu Samochodowego wynika, że przed wprowadzeniem nakazu włączonych świateł jedynie 58 proc. ciężarówek jeździło w dzień z włączonymi reflektorami. Natomiast 70 proc. kierowców aut osobowych używało świateł w dzień przed wprowadzeniem obowiązku. Taki misz-masz na drodze to dopiero stwarzanie zagrożenia dla bezpieczeństwa.

Gdyby iść tropem rozumowania posłów, powinno się też wnioskować o zniesienie nakazu zapinania pasów, bo przecież nie polepszył statystyki wypadków. Byłby to jednak czysty populizm, który może propagować Janusz Korwin-Mikke, ale nie poważny klub opozycyjny, który nie sprawdził jednego faktu. Od 2011 r., zgodnie z uzgadnianą w Brukseli dyrektywą, całoroczna jazda z włączonymi światłami ma się stać obowiązkiem powszechnym.

Propozycja wpisana jest zapewne w pomysł walki z drożyzną dnia codziennego. Wyliczono bowiem wartość życia ludzkiego: dwie przepalone żarówki i 150 zł więcej za benzynę rocznie. To zbyt uproszczone dane, ale warto wspomnieć, że klimatyzacja bardziej podbija zużycie paliwa (+5 proc).

Statystyki rzeczywiście pogorszyły się w 2007 r. Nie tylko w Polsce zresztą. Na naszych drogach było więcej wypadków (o 5,7 proc.), zabitych (o 6,5 proc.) i rannych (o 6,9 proc.) Jeśli dokładniej spojrzeć na statystyki, to okaże się, że wzrost liczby zabitych i rannych dotyczył głównie pory nocnej. W dzień liczba zabitych wzrosła o 4 proc., a w nocy o 9 proc. Poza tym wzrost ciężkich wypadków nastąpił zimą (styczeń i luty), a przecież wnioskodawcy nie proponują jazdy bez świateł po zmierzchu i zimą.

Opinie Ekonomiczne
Czas ucieka. UE musi znaleźć sposób na rosyjskie aktywa
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Ustawa schronowa, czyli tworzenie prawa do poprawy
Opinie Ekonomiczne
Ptak-Iglewska: USA zostawiają w biedzie swoich obywateli. To co mają dla UE?
Opinie Ekonomiczne
Bartłomiej Sawicki: Rachunki za prąd „all inclusive” albo elastyczne taryfy
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Pałac Prezydencki domem biesiadnym? Pomysł na biznes pod słynnym żyrandolem