Wydawać by się mogło, że czegoś to nas nauczyło. Ale nie! Jest kolejny absurd.Po remoncie podmiejskiej części średnicowego tunelu kolejowego w Warszawie wyszło na jaw, że zakupione za ok. 250 mln zł nowoczesne pociągi piętrowe nie zmieszczą się w nim ani na wysokość, ani na szerokość. Po ujawnieniu problemu przez media, rozpoczęło się kolejarskie przerzucanie odpowiedzialności. Winnych nie ma. Ewentualnie obarczyć można budowniczych z okresu międzywojnia, którzy położyli zbyt grube płyty betonowe, przy których ruszeniu mogłoby się – według komunikatu prasowego – zawalić pół centrum stolicy.

A może po prostu betonowe płyty, których nie było w dokumentacji projektowej, były tak dużym zaskoczeniem, że nie chcąc wydawać dodatkowych środków na ich skucie i tracić na to kolejnych miesięcy, postanowiono pójść na łatwiznę i wylać na nie kolejną warstwę betonu, co obniżyło wysokość tunelu? Można by to potraktować jako błąd, ale okazuje się, że błędów jest więcej. Nadal mamy nieprawidłowy system odwodnienia tunelu i na nowej nawierzchni stoi woda, brakuje „trzeciej szyny”, co powoduje nadmierne zużycie szyn na łukach, system przytwierdzeń może nie mieć dopuszczenia przez Urząd Transportu Kolejowego i nie spełniać parametrów.

Na co więc wydano 50 mln zł, skoro wyremontowany tunel nadaje się ponownie do remontu? Ta suma błędów składa się na czystą fuszerkę i niechlujstwo, które powinno być ukarane.

Jeśli pojawia się pytanie, kto jest winien, czy remontujący tunel, czy spółka przewozowa, bo nie zapytała i kupiła za wysokie wagony, odpowiedź jest całkiem prosta. Czy tunel spełnia wymogi techniczne UIC (Międzynarodowego Związku Kolei)? Piętrowe wagony spełniają. Na pewno spra-wa nie może tradycyjnie być zamieciona pod dywan. Winni muszą ponieść konsekwencje, inaczej z takim partactwem będziemy mieć do czynienia jeszcze wiele razy, a budowanie pozytywnego wizerunku kolei w społeczeństwie będzie skazane na porażkę na długie lata.

Adrian Furgalski, dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych TOR