Mędrzec z Omaha

Warren Buffett, właściciel Berkshire Hathaway, jeden z najbogatszych ludzi świata, biznesmen i filantrop należy do osobistości najbardziej wpływowych i cenionych przez inwestorów

Publikacja: 25.09.2008 02:36

Warren Buffett zadowala się roczną pensją w wysokości zaledwie 100 tys. dol.

Warren Buffett zadowala się roczną pensją w wysokości zaledwie 100 tys. dol.

Foto: Reuters

Bazą działalności Buffetta jest fundusz inwestycyjny Berkshire Hathaway o aktywach wyliczanych na 62 mld dol. operujący z Omaha. Zajmuje się kupowaniem firm, które mogą przynieść ogromne zyski w przyszłości. Zapewne tą samą zasadą kierował się wczoraj, kupując akcje Goldman Sachs, o którym powiedział, że jest to „wspaniały bank”.

Przydomek Buffetta, „mędrzec z Omaha”, został mu nadany z powodu jego niezwykłej wprost inteligencji w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych i filozofii opartej na wartości. Inaczej niż pozostali szefowie wielkich funduszy inwestycyjnych nie pobiera gigantycznego wynagrodzenia. Jego roczna pensja wynosi 100 tys. dol., co w amerykańskim sektorze finansowym jest uznawane za skromne wynagrodzenie pracownika średniego szczebla. Buffett nie jest chorobliwie oszczędny. Uznał, że jego czas jest cenniejszy niż 9,7 mln dol. wydane na kupno prywatnego odrzutowca. Żartobliwie nazwał maszynę „Nie do obrony”, nawiązując do swojej krytyki podobnych zakupów robionych przez prezesów innych firm.

Mieszka w tym samym domu w Dundee pod Omaha, który kupił za 31,5 tys. dol. jeszcze w 1958 r. Obecnie wartość jego rezydencji to 700 tys. dol., czyli znów niezbyt dużo nawet jak na dzisiejsze fatalne warunki rynku nieruchomości w USA.

Buffett jest znanym filantropem. Dwa lata temu rynki finansowe zelektryzowała jego zapowiedź rozdania swojego majątku. 83 proc. z tej sumy podarował Fundacji Melindy i Billa Gatesów, zapewnił sobie przy tym miejsce w jej zarządzie. Była to największa darowizna w historii.Ma troje dzieci, ale nigdy ich nie rozpieszczał. – Nie wierzę w fortunę dziedziczoną przez kolejne pokolenia – zwykł mawiać. Grupkę bogatych spadkobierców, którzy wzrastali w dostatku, nazywa „członkami klubu szczęśliwego nasienia”. Jego zdaniem również gospodarka rynkowa polega na tym, że bogaci otrzymują „nieproporcjonalnie wysokie wynagrodzenie za swoje talenty”. Zawsze krytykował gigantyczne zarobki prezesów wielkich banków inwestycyjnych.

Wielkim wydarzeniem są licytacje lunchów z Buffettem. Są one przy tym najdroższe na świecie. W tym roku prawo do zjedzenia kilku potraw z „mędrcem z Omaha” wygrał Chińczyk Zhao Danyang zarządzający hongkońskim funduszem inwestycyjnym. Zapłacił za to ponad 2 mln dol. W zamian otrzymał też prawo zaproszenia na ten posiłek siedmiu swoich przyjaciół. Buffett, jak to ma w zwyczaju, nawet nie tknął pieniędzy – przekazał je na fundację dla bezdomnych Glide.

Buffett sprzedaje jeden lunch rocznie od ośmiu lat. Wtedy właśnie jego żona Suzan spotkała pastora Cecila Williamsa zarządzającego fundacją Glide. Zeszłoroczny lunch poszedł za 650 tys. dol., a kupił go kalifornijski inwestor Mohnish Pabrai.

Bazą działalności Buffetta jest fundusz inwestycyjny Berkshire Hathaway o aktywach wyliczanych na 62 mld dol. operujący z Omaha. Zajmuje się kupowaniem firm, które mogą przynieść ogromne zyski w przyszłości. Zapewne tą samą zasadą kierował się wczoraj, kupując akcje Goldman Sachs, o którym powiedział, że jest to „wspaniały bank”.

Przydomek Buffetta, „mędrzec z Omaha”, został mu nadany z powodu jego niezwykłej wprost inteligencji w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych i filozofii opartej na wartości. Inaczej niż pozostali szefowie wielkich funduszy inwestycyjnych nie pobiera gigantycznego wynagrodzenia. Jego roczna pensja wynosi 100 tys. dol., co w amerykańskim sektorze finansowym jest uznawane za skromne wynagrodzenie pracownika średniego szczebla. Buffett nie jest chorobliwie oszczędny. Uznał, że jego czas jest cenniejszy niż 9,7 mln dol. wydane na kupno prywatnego odrzutowca. Żartobliwie nazwał maszynę „Nie do obrony”, nawiązując do swojej krytyki podobnych zakupów robionych przez prezesów innych firm.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację