Kongres USA odrzucił w poniedziałek plan ratunku sektora finansowego autorstwa sekretarza skarbu Henry’ego Paulsona. W efekcie giełdy w Stanach, Azji i Europie dotknęły gwałtowne spadki. Plan – wypracowany przez tydzień intensywnych dyskusji w trójkącie Biały Dom (Skarb), Fed, republikanie i demokraci – zakładał wpompowanie do systemu finansowego do 700 mld dol. Ustawa zakładała też podniesienie maksymalnego poziomu długu publicznego z 10,6 do 11,3 bln dol. Środki przeznaczone na wykup tzw. toksycznych aktywów miały być wydatkowane pod nadzorem skarbu.

Plan spotkał się z ostrą krytyką tak części poważnych, szczególnie tzw. neoliberalnych ekonomistów, jak i dużej części republikanów. Brak tej pomocy nie oznacza, że sektor finansowy został pozostawiony samemu sobie, vide quasi-nacjonalizacja AIG, przejęcie banku Wachovia przez CitiGroup itd. Ale kryzys sektora rozprzestrzenia się, niestety, do Europy, czego dowodem były ratunek przez trzy rządy banku Fortis w Belgii, przejęcie bankrutującego Bradford & Bingley w Anglii i wsparcie Hypo Real Estate w Niemczech.

Przeniesienie kryzysu do Polski w takim rozmiarze jak w USA czy niektórych krajach Unii jest trudno wyobrażalne. Tak z powodu ostrych kryteriów bezpieczeństwa banków działających w kraju, i wymaganych przez KNF, jak i stosunkowo małej skali zadłużenia, szczególnie zabezpieczonego nieruchomościami, wobec własnych kapitałów sektora finansowego.

Niemniej oczekiwane spowolnienie gospodarcze w USA, graniczące z recesją, może i raczej przeniesie się do Europy, a w ślad za tym do Polski, w początkach 2009 r. i najprawdopodobniej potrwa dwa – trzy lata. Jestem przekonany, że zmodyfikowany plan Paulsona może być zaakceptowany przez Kongres, ale jego przyjęcie nie będzie oznaczać ani uniknięcia groźby spowolnienia gospodarczego, ani zmniejszenia trudności w pozyskiwaniu finansowania działalności gospodarczej.

Wśród dobrych wiadomości należy liczyć się z obniżką cen surowców, także energetycznych, która będzie miała pozytywny wpływ na inflację, a co za tym idzie – zwiększy szanse na wprowadzenie euro w początkach 2012 r.Przed nami okres dwóch – trzech lat wolniejszego wzrostu gospodarczego z trudnym dostępem do kredytu (i inwestycyjnego, i konsumpcyjnego). Być może uświadomi on politykom i społeczeństwu konieczność naprawy finansów publicznych, w tym sanację systemu emerytalno-rentowego, m.in. przedłużenia okresu aktywności zawodowej o trzy do pięciu lat oraz reformy KRUS.