Jedną z kluczowych informacji dla zrozumienia obecnej sytuacji na rynkach finansowych jest świadomość bardzo znacznego spadku dynamiki akcji kredytowej dla gospodarstw domowych i firm w USA w pierwszej połowie 2008 r. To najsilniejsze spowolnienie od co najmniej 1980 r.

Było ono wynikiem tego, że banki amerykańskie miały na tyle poważne kłopoty ze swoimi bilansami (obciążonymi przez aktywa związane z rynkiem subprime), że zajmowały się rozwiązywaniem własnych problemów, nie zaś rozwijaniem akcji kredytowej. W kolejnych miesiącach znacznie wzrósł koszt pieniądza na rynku międzybankowym i zaostrzono kryteria kredytowe. Tu sytuacja zaczęła się robić groźna – odcięcie gospodarki od kredytu poważnie zagraża stabilności całego systemu finansowego.

Takie spowolnienie może być jednak groźne dla gospodarki – i prawdopodobnie tego rodzaju obawy stały za ostatecznym przegłosowaniem ratunkowego planu Paulsona. Jego głównym celem jest naprawa bilansów banków (przez odkupienie obciążających je „toksycznych” aktywów), tak aby możliwe było wznowienie normalnej akcji kredytowej. Wkrótce zorientowano się jednak, że zanim ten plan zadziała, miną tygodnie, jeśli nie miesiące. Stąd Fed postanowił zwiększyć skalę operacji zwiększających płynność systemu bankowego z 300 do 600 mld dolarów (a do końca roku nawet 900 mld dolarów). Równocześnie zdecydowano się na swego rodzaju ominięcie niedrożnego w tym momencie systemu bankowego przez bezpośrednie zasilanie przedsiębiorstw w pieniądz drogą kupna ich papierów dłużnych przez Fed. To pokazuje skalę wagi problemu.

W ostatnich dniach dolar stał się dobrem relatywnie rzadszym, co tłumaczy jego obecne wzmocnienie względem innych walut (np. euro). Dzieje się tak, mimo że nad gospodarką amerykańską zawisły bardzo czarne chmury. Inną konsekwencją mniejszej dostępności dolarów (widocznej m.in. na rynku międzybankowym) są spadki cen surowców, których ceny podawane są właśnie w dolarach. Wszystkie te czynniki składają się na silny impuls deflacyjny dla gospodarki światowej – pewne novum względem niedawnych obaw inflacyjnych...