Andras Simor objął stery węgierskiego banku centralnego w marcu 2007 roku. Zadanie ma niełatwe, bo spośród czterech krajów regionu (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry) to kraj Andrasa Simora jest uważany za państwo o najsłabszych fundamentach makroekonomicznych. Dość powiedzieć, że całkiem niedawno deficyt budżetowy sięgał 10 proc. PKB, a inflacja szybowała na poziomie niewiele niższym niż 10 proc. Tymczasem nowy prezes nie miał gruntownego wykształcenia ekonomicznego i wysokiego stopnia naukowego. Doświadczenie Simora obejmowało między innymi pracę dla budapesztańskiej giełdy czy austriackiego banku Creditanstalt, będącego obecnie częścią UniCredit. Przed objęciem fotela prezesa pracował w firmie doradczej Deloitte.

Kiedy Simor zostawał prezesem, zapowiedział, że głównym jego celem będzie zwalczanie rozszalałej wtedy inflacji. Od początku był zwolennikiem przyjęcia przez Węgry euro, co miało być sposobem na zwiększenie konkurencyjności węgierskiej gospodarki. Jednocześnie jednak twierdził, że kryteria z Maastricht, których spełnienie jest niezbędne do przyjęcia wspólnej waluty, powinny być dostosowane do specyfiki krajów rozwijających się, a tymczasem są dostosowane do krajów rozwiniętych.

Od początku nowy prezes opowiadał się za odseparowaniem banku centralnego od polityki. Chciał się uczyć na błędach swego poprzednika Zsigmonda Jaraia, dla którego polityczne zaangażowanie skończyło się pod koniec kadencji utratą zaufania. Nowy prezes musiał je odzyskać.

I zdaniem ekonomistów Andrasowi Simarowi się to udało. Najlepszym przykładem jest sytuacja z końcówki ubiegłego roku, kiedy to gospodarka węgierska zwolniła do zera, a stopy były na poziomie najwyższym w Unii Europejskiej. Musiała się pojawić presja polityczna na obniżenie stóp, oczekiwały tego nawet rynki finansowe, ale tamtejszy bank centralny pozostał nieugięty. Dodatkowo bardzo dobrze przyjęto decyzję o rezygnacji z tzw. korytarza, czyli utrzymywania kursu forinta w ustalonych granicach (+/- 30 proc.). To wszystko odbudowało zaufanie do banku centralnego.

Dobre wrażenie zostało wzmocnione w ciągu ostatnich dni. Szybkość, z jaką bank centralny i rząd zareagowały na sytuację węgierskiego systemu finansowego i podjęły rozmowy z Europejskim Bankiem Centralnym i Międzynarodowym Funduszem Walutowym na temat pomocy, poprawiła wizerunek Andrasa Simora. Choć jak twierdzą zgodnie ekonomiści, przed Węgrami jeszcze dużo pracy na drodze do obniżenia inflacji i ustabilizowania wzrostu PKB, a przede wszystkim – do przyjęcia euro.