[b]Rz: Od ponad dziesięciu lat zajmuje się pan rozwijaniem programów wolontariatu pracowniczego w różnych krajach Europy. Czy wszyscy równie chętnie podchodzą do takich pomysłów?[/b]
[b]Davidem Halley:[/b] Reakcje są różne. W Niemczech czy Francji pracownicy mówili, że wolontariat jest obcy ich kulturze, że to państwo powinno zajmować się pomocą, a nie prywatny biznes. Tłumaczyliśmy więc menedżerom, że to jest dobre dla pracowników, że pomaga budować ich morale, tworzyć zespoły. Z kolei w Europie Środkowej szefowie firm twierdzili, że wolontariat kojarzy się z czynami społecznymi, przymusowymi za czasów komunizmu.
[b]Wśród Polaków często spotykam się z opinią, że to prywatna sprawa...[/b]
Ten argument podnoszony jest również w Wielkiej Brytanii. Dlatego doradzamy, by zachęcać pracowników także do działania na własną rękę. Warto jednak, by wiedzieli, że mogą się zwrócić o pomoc do firmy, gdy w związku z tą pomocą potrzebny jest im komputer albo jakieś pomieszczenia na spotkania. A jeżeli ktoś nie ma własnego pomysłu, może włączyć się w program funkcjonujący w jego przedsiębiorstwie. Biznes zauważył już, że firmy, które się angażują w wolontariat pracowniczy, znacznie łatwiej rekrutują młodych pracowników.
[b]W brytyjskich gazetach jest mnóstwo ofert pracy w fundacjach. Czytałam, że młodzi Brytyjczycy porzucają prywatne firmy i przenoszą się do organizacji pozarządowych. Dlaczego?[/b]