Wiara, nadzieja i gospodarka

Byłem niedawno na spotkaniu biznesowym. Niskie ciśnienie i zmęczenie przedświąteczne sprawiło, że moja koncentracja była nieco rozproszona. Z drzemki zbudził mnie jednak obraz wyprodukowany przez moją podświadomość - pisze Michał Zieliński

Aktualizacja: 20.12.2008 00:40 Publikacja: 20.12.2008 00:31

Śniłem bowiem, że jestem na nabożeństwie sekty wyznającej bardzo surowe rygory moralne. W każdym bowiem zdaniu wypowiadanym przez członków spotkania występowały słowa: „zaufanie” (najczęściej w zwrocie „musimy odbudować zaufanie”) i „wiara”(„musimy mieć wiarę”). Pomyślałem wtedy, że skoro przedsiębiorcy mówią nie o gospodarce, tylko o wierze, to Watykan powinien powiedzieć coś o gospodarce.

I wykrakałem. Sam papież podjął się analizy kryzysu finansowego, znajdując jego winowajcę w – cytuję za zachwyconym taką egzegezą, skrajnie lewicowym „Guardianem” – rajach podatkowych oraz żądzy zysku inwestorów finansowych, podając za wzór dobrego postępowania centralny bank watykański (występujący dla niepoznaki pod kryptonimem Instytutu Dzieł Religijnych), który inwestuje tylko w obligacje skarbowe.

Zawsze drogie są mi słowa Ojca Świętego, ale w kwestiach gospodarczych niekoniecznie muszę się z nimi zgadzać. I w tym przypadku akurat się nie zgadzam. Nie uważam bowiem, żeby wzrost fiskalizacji (a do tego sprowadza się likwidacja możliwości redukowania opodatkowania) o – nie wiem jak, ale tę wielkość Watykan skrupulatnie wyliczył – 255 miliardów dolarów przyczynił się do ożywienia gospodarczego. Podobnie jak nie uważam, aby ułatwianie rządom dalszego zadłużania się było dobre dla rozwoju gospodarczego. Bo to przecież nadmierna emisja papierów skarbowych podbijająca ich cenę, nakręcała rentowność papierów komercyjnych, przynajmniej współodpowiadając za nadmuchanie spekulacyjnej bańki.

I to doprowadziło mnie do pewnego wniosku. A nawet trzech. Najlepiej byłoby, aby:

– państwo nie rozrzucało pieniędzy z niskolatających rządowych samolotów;

– przedsiębiorcy, skoro wybrali ten trudny zawód, byli ludźmi odpowiedzialnymi, ponoszącymi konsekwencje swoich decyzji, a w czasach kryzysów ciężką pracą starali się zminimalizować skutki decyzji błędnych;

– osoby duchowne umacniały nas w wierze.

Mieszanie tych porządków bardzo raduje osoby o mocno lewicowych poglądach. Dla gospodarki jednak nie rokuje dobrze.

Śniłem bowiem, że jestem na nabożeństwie sekty wyznającej bardzo surowe rygory moralne. W każdym bowiem zdaniu wypowiadanym przez członków spotkania występowały słowa: „zaufanie” (najczęściej w zwrocie „musimy odbudować zaufanie”) i „wiara”(„musimy mieć wiarę”). Pomyślałem wtedy, że skoro przedsiębiorcy mówią nie o gospodarce, tylko o wierze, to Watykan powinien powiedzieć coś o gospodarce.

I wykrakałem. Sam papież podjął się analizy kryzysu finansowego, znajdując jego winowajcę w – cytuję za zachwyconym taką egzegezą, skrajnie lewicowym „Guardianem” – rajach podatkowych oraz żądzy zysku inwestorów finansowych, podając za wzór dobrego postępowania centralny bank watykański (występujący dla niepoznaki pod kryptonimem Instytutu Dzieł Religijnych), który inwestuje tylko w obligacje skarbowe.

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne