Kryzys skróci z pewnością czas oczekiwania na ferrari w Wielkiej Brytanii, który rok temu wynosił co najmniej trzy i pół roku. Na rolls-royce’a z ceną podstawową 307 tys. funtów nadal trzeba czekać półtora roku. Phantom za 260 tys. funtów jest wyprzedany jeszcze na cały przyszły rok. Lista oczekujących u Astona Martina to dziewięć miesięcy, ale bankierzy rzadko czekali tak długo. Kilka tysięcy dodatkowych funtów i miejsce na czele kolejki gwarantowane. – Ludzie, którzy zarabiają takie pieniądze, są niecierpliwi. Nie są przyzwyczajeni do tego, aby latami czekać na swoje auto – tłumaczy rzeczniczka Astona Martina.– Ten rynek jest odporny na recesję – mówi Jonathan Beckett, szef Burgessa, amerykańskiej agencji pośredniczącej w handlu luksusowymi jachtami. Na wyjątkową łódź za ponad 50 mln dolarów za sztukę trzeba poczekać nawet pięć lat. Efekty kryzysu są już natomiast zauważalne na rynku łodzi po 1 – 15 mln funtów.
Nie zmalały zamówienia na prywatne samoloty. A jest to wydatek od 20 mln dolarów w górę za maszynę. – Diana Jenkins, żona jednego z bankierów z nowojorskiej Wall Street, tuż przed odlotem z Nowego Jorku do Aspen tak tłumaczyła konieczność korzystania z tego właśnie środka transportu: – To wciąga. Polecisz raz i natychmiast chcesz to robić znowu. Jej mąż Roger nadal zarabia 60 mln dolarów rocznie. W londyńskim City znany jest jako specjalista od „podwójnego triku” pozwalającego bogatym ludziom na dwukrotne odpisanie sobie podatku. Metoda jest całkowicie legalna. A przy tym umożliwiła Jenkinsom kupno domu na londyńskim Mayfair i kalifornijskim Malibu.
Pani Jenkins zresztą rozkręciła już własny biznes. Kupiła 49 proc. udziałów producenta kostiumów kąpielowych Melissa Odabash. Do pierwszej kolekcji jej przyjaciółka Cindy Crawford wypożyczyła jej jako modelkę swoją śliczną pięcioletnią córeczkę Kaię. – To o wiele lepszy pomysł, niż gdyby bikini miała nosić Pamela Anderson – tłumaczy Diana Jenkins, której kariera do złudzenia przypomina historię Kopciuszka. 35 lat temu urodziła się w Bośni. Pracujący w Barclays Capital Jenkins poznał ją, kiedy uciekła od wojny, aby w Londynie studiować na City University. Dzisiaj Diana znalazła się na 50. miejscu na liście 100 najchętniej zapraszanych w Nowym Jorku. A miliony dalej lecą.
Niektóre pensje nadal są bardzo wysokie. Bob Dimond, szefujący działowi inwestycyjnemu w Barclays Bank, za ubiegły rok dostał wypłatę w wysokości 22 mln funtów. Prezes sieci handlowej Tesco dostał 4 mln funtów. Ale już Philip Green, właściciel jednej z największych brytyjskich sieci handlowych Top Shop (niedawno otworzył swój pierwszy sklep w Polsce z kolekcją, w której projektowaniu miała swój udział supermodelka Kate Moss), zarabia rocznie 460 mln funtów.
Dzisiaj w amerykańskim kurorcie Aspen mimo kryzysu nie sposób jest zarezerwować w kultowym hotelu Little Nell apartament kosztujący 5 tys. dolarów za noc. Nie ma miejsc na wycieczkę dookoła świata za 38 tys. dolarów organizowaną przez Tavca World Tours w Nowym Jorku. I nadal sprzedaż luksusowych aut to 12 proc. rynku.
– Ludzie nadal wydają pieniądze, choć może robią to nie tak ostentacyjnie jak dotychczas, a poza tym jednak straszne opowieści o tym, że kolejny bank zapowiedział zwolnienia, nie nastrajają optymistycznie – mówi anonimowo pracownik Bank of America.
Skończyła się zdecydowanie era zamawiania torebek u Hermesa z wielkim wyprzedzeniem, zwłaszcza Birkin Bag ze skóry strusia za 10 tys. euro, ale nadal w dobrym tonie są zakupy w butikach w okolicach Oxford Street, na Bond Street czy nowojorskiej Madison.
[srodtytul]Bogaty cierpi mniej[/srodtytul]
Prawdziwy kryzys dotknął na razie tylko średni i niższy personel bankowy. Inwestycyjni guru, prezesi nadal zarabiają krocie. Nawet ci, którzy stoją na czele banków i instytucji finansowych, które poniosły miliardowe straty albo zostały przejęte przez konkurencję, nadal zarabiają krocie albo otrzymali gigantyczne odprawy. Angelo R. Mozilo, prezes Countrywide, zanim jego firmę wsparło państwo, dostał na rękę 362 mln dolarów. James Cayne tuż przed przejęciem jego banku przez JP Morgan uszczknął z kasy firmy 42 mln dolarów. Washington-Mutual – inny bank przejęty również przez JP Morgana po stracie 19 mld dolarów – wypłacił na pożegnanie swojemu prezesowi Kery’emu Killingerowi 36 mln dolarów, a Richard Fuld, prezes Lehman Brothers, od którego upadku wzięła początek główna fala obecnego kryzysu, wypłacił sobie 186,5 mln dolarów, natomiast Martin Sullivan, prezes AIG, uratowanej przez Fed kosztem 85 mld dolarów, uznał za zadowalające wynagrodzenie w wysokości 25,4 mln dolarów. Sowite wynagrodzenie na odchodnym – po odpisaniu na straty 57 mld dolarów – odebrał także Charles Prince z Citigroup. To wszystko odbywało się w tym samym czasie, kiedy Kongres i Biały Dom nie widziały żadnych możliwości wsparcia amerykańskiej motoryzacji kwotą nieporównywalnie mniejszą niż gigantyczne sumy utopione w rynku finansowym. Tyle że amerykański sektor finansowy jest tradycyjnie republikański, podczas gdy motoryzacja to zatwardziali demokraci.
Wielkie banki i wielcy bankierzy nie zostaną ukarani za szkolne błędy, jakie popełnili w ocenie ryzyka kredytowego, narażając klientów na bankructwo, firmy na upadłość, a gospodarki wielu państw na recesję. Gigantyczne bonusy zachęcały do coraz większej agresji i podejmowania coraz wyższego ryzyka. Jakimś cudem śmieciowe obligacje otrzymywały najwyższe oceny wiarygodności kredytowej. Nagle się okazywało, że zysk sięga 20 i więcej proc. Działała adrenalina, aż wreszcie doszło do zapaści. Ale co oznacza ta zapaść? Podatnicy łatają dziury w bankowych bilansach. Państwo troszczy się o banki, bo ich kondycja jest podstawą do gospodarczej odbudowy. Dlatego najlepiej zarabiający dostają teraz tylko trochę mniej pieniędzy. I przetrwają najtrudniejsze lata, często w znacznie lepszej kondycji niż ci, którzy ich ratowali.
[srodtytul]Joga lepsza niż psycholog[/srodtytul]
A jeśli kogoś nie stać na życie, jakie wcześniej prowadził? To bolesne, ale mniejszym kosztem można sobie zapewnić jego namiastkę. Ferrari nie trzeba kupować. Za wynajęcie najnowszego modelu 360 Spider w londyńskiej wypożyczalni trzeba zapłacić 575 funtów plus VAT. Obiad w Petrusie to zbyt duży wydatek? Można zamiast tego wybrać się na równie kultowy podwieczorek u Ritza. A to jest wydatek jedynie 37 funtów. Na stres pomoże kurs jogi – 100 funtów za godzinę w jednym z klubów fitness na Kensington. Bo teraz najważniejszy jest spokój i dystans do otoczenia. Także do samego siebie. Terapia u psychologa trwa zbyt długo, zanim da efekty. A przy tym jest znacznie bardziej kosztowna. Godzinna sesja u specjalisty, który sprawdził się już w świecie bankowym, to w Londynie 200 funtów, a w Nowym Jorku nie mniej niż 800 dolarów.