Kryzysem niech się martwią inni

Kryzys finansowy bezlitośnie obnażył słabości gospodarki światowej. W Polsce kryzys nigdy nie będzie tak głęboki jak załamanie, które przeżywamy teraz w USA - mówi Irving Kahn, prezes Kahn Brothers

Publikacja: 30.01.2009 01:30

Irving Kahn

Irving Kahn

Foto: EKPICTURES

[b]Rz: Wiem, że wszyscy pana o to pytają, więc i ja nie oprę się pokusie: na czym polegają główne różnice pomiędzy wielką depresją, która zaczęła się w 1929 roku, a dzisiejszym kryzysem? [/b]

Irving Kahn: Główne podobieństwo, że ucierpieli inwestorzy, którzy stracili pieniądze po gwałtownym załamaniu rynku akcji. Ale dzisiaj kryzys jest o wiele bardziej rozległy. Przy tym praktycznie w każdym kraju, który został nim dotknięty, symptomy są różne. Nawet dobrzy ekonomiści starają się obecnie znaleźć dla niego wspólny mianownik. A wspólnego mianownika po prostu nie ma. Kryzys finansowy bezlitośnie obnażył słabości gospodarki światowej. Na przykład w Polsce kryzys nigdy nie będzie tak głęboki jak załamanie, które przeżywamy teraz w USA. W Polsce nie było na rynku „złego pieniądza”, który w kółko był pożyczany. Nie ma też takiej chciwości, która doprowadziła do tego, że ci, którzy chcieli zarobić, tracili wszystko.

[b]Co sprawia, że obecny kryzys jest tak ostry?[/b]

Kiedy zacząłem pracować na Wall Street na początku 1929 roku, rynek był tak malutki, że cała giełda mogła zostać zamknięta na 12 miesięcy. Dzisiaj mamy rynek światowy, a pieniądz najczęściej nie ma narodowości.

[b]Czy wyobraża pan sobie, że można by zamknąć Wall Street na 12 miesięcy? [/b]

Ja w ogóle nie potrafię wyobrazić sobie, co będzie za 12 miesięcy. Wiem tylko jedno: zanim rynek zacznie rosnąć, przez kilka miesięcy będziemy mieli stagnację. Nie wierzę również, że największy spadek mamy już za sobą. Inwestorów cechuje instynkt stadny. Kiedy ktoś pozbywa się akcji, zaczyna się masowa wyprzedaż.

[b]Przy tym widać wyraźnie, że firmy, instytucje finansowe obawiają się podjąć jakiekolwiek decyzje dotyczące swojej działalności. Naturalnie poza cięciami zatrudnienia i drastycznymi oszczędnościami. Jak pan sądzi, jak długo potrwa ten stan zamrożenia?[/b]

Dwa, trzy kwartały. Po tym czasie spadki powinny wyhamować.

[b]Pana portfel inwestycyjny to około miliarda dolarów. Czy dużo pan stracił w kryzysie?[/b]

Straciliśmy znacznie mniej, ponieważ załamanie rynku przewidziałem już dwa lata temu i wyszliśmy z niektórych inwestycji. Dzięki temu, kiedy wszyscy gorączkowo poszukiwali gotówki, mieliśmy jej pod dostatkiem.

[b]Czy kupił pan również „złe” papiery z rynku nieruchomości? [/b]

Nigdy w życiu. To nie inwestycje dla nas, ale dla młodych, agresywnych ludzi, którzy bawią się papierami, nie mając pojęcia, co się działo na rynkach w przeszłości. Gdybym powiedział, że w ciągu siedmiu miesięcy może pani zarobić 10 proc. od zainwestowanego kapitału, a pani by była taka głupia, żeby mi uwierzyć, to sama mogłaby się pani winić za utratę pieniędzy.

[b]Co pan teraz mówi swoim klientom? [/b]

Że muszą być cierpliwi. I że w żadnym wypadku nie wolno im kupować papierów opartych na obligacjach z rynku nieruchomości, bo swoich pieniędzy nigdy już nie zobaczą. Ludzie praktycznie od 2000 roku obawiają się inwestować. Stracili na bańce IT, stracili w 2008 roku. Niestety, nie mieliśmy dobrych regulatorów, a Alan Greenspan nie był dobrym prezesem Fedu. Dla niego pożyczanie pieniędzy było jak najbardziej na miejscu. A przy tym ludzie nie uczą się niczego. Nie wyciągnęli żadnych wniosków z kryzysu w 1929 r., z tego też nic się nie nauczą.

[b]Pan szuka na rynku tanich akcji. Dzisiaj wszystkie właściwie są tanie. Jak pan znajduje tanie i dobre?[/b]

Jest ich bardzo mało. Ale im bardziej rynek będzie szedł w dół, tym więcej będzie okazji. Moja ulubiona spółka to chiński Nam Tai Electronics produkująca sprzęt gospodarstwa domowego. W zeszłym roku jej akcje staniały o 32 proc., ale to nadal mój faworyt.

[b]Jak pana zdaniem zmieni się rynek po tym kryzysie? [/b]

Jeszcze dzisiaj wielcy gracze obawiają się pożyczania pieniędzy. Wiedzą też, że wejdą w życie nowe regulacje, które zmienią branże. To spowoduje, że pojawi się przestrzeń dla „butikowych” banków inwestycyjnych, które wejdą w nową niszę. To będzie zdrowy układ.

[b]Jaki będzie, pana zdaniem, efekt pakietu ratunkowego prezydenta Obamy? [/b]

Obama wie, co zrobić z pieniędzmi. Sam pochodzi z biednej rodziny i wie, jak gospodarka działa na dole. Prezydent Bush dbał o bogatych – koncerny naftowe, banki, firmy ubezpieczeniowe. Na co poszły pieniądze Paulsona? Na odnowienie gabinetów, przejęcie konkurencji. Pieniądze Obamy pójdą tam, gdzie gospodarka będzie wiedziała, co z nimi zrobić. Biednych nie stać na chowanie gotówki, więc te pieniądze wrócą na rynek. To właśnie dlatego w drugiej połowie roku będziemy już mieli ożywienie.

[b]Jakie inwestycje wydają się panu teraz bezpieczne? [/b]

Przede wszystkim obligacje państwowe. Na przykład dzisiaj polskie papiery to dobra inwestycja. Polska to duży kraj, dodatkowo dostaje środki z Unii Europejskiej i musi rosnąć, czy jest kryzys, czy go nie ma. Rząd musi się starać jak najbardziej ograniczać deficyt budżetowy, żeby zapewnić firmom finansowanie. Jeśli będzie dość mądry, by to zrobić, nie macie się czego obawiać. Polacy chcą i potrafią pracować, a rząd powinien zrobić wszystko, aby im to umożliwić. Kryzysem niech martwią się inni.

[ramka][srodtytul]Najstarszy inwestor świata[/srodtytul]

[b]Irving Kahn[/b]

Ma 104 lata i codziennie o 11 rano pojawia się w swojej firmie inwestycyjnej Kahn Brothers na nowojorskim Manhattanie. Siedzi zazwyczaj do późnego popołudnia. Jest dzisiaj najstarszym na świecie aktywnym inwestorem. W setne urodziny zadzwonił dzwonkiem na Wall Street, rozpoczynając sesję. – Pospieszyli się, nigdzie się jeszcze nie wybieram – mówi. Pochodzi z biednej rodziny żydowskich imigrantów z Polski. Matka miała osiem lat, gdy wyjechała z rodziną z Płocka. Ojciec pochodzi z Białegostoku. Obydwie rodziny dotarły do Nowego Jorku. – Byliśmy bardzo biedni, ale wszystkie dzieci musiały chodzić do szkoły, a kto chciał, uczył się dalej – wspomina Kahn. On sam skończył ekonomię na Columbia University i zaczął pracować w firmie inwestycyjnej Benjamina Grahama.

Nie dali się wciągnąć w spekulacyjną spiralę kryzysu lat 30. Kahn nie sprzedawał akcji w popłochu. Postawił wtedy na Magma Copper, spółkę, która przetrwała kryzys w doskonałej kondycji. Wtedy też spotkał żonę Ruth, która zmarła 13 lat temu. Wprowadził na rynek pojęcie „inwestycje w wartość”. Polegają na tym, że kupuje się akcje, które w dłuższym czasie mają szansę przynieść godziwy zysk. Dlatego firma Kahnów trzyma akcje nie krócej niż trzy – pięć lat. – Żyjemy w czasach, kiedy inwestorzy myślą, że po szkoleniu na seminariach, za które zapłacą 250 dol., będą już wiedzieli wszystko o rynkach i zarobią mnóstwo pieniędzy. To nie jest takie proste, dlatego tracą – ostrzega Kahn. Jego portfel zarabia zazwyczaj o 15 – 20 proc. więcej niż S&P.

Irving Kahn w 1937 r. założył Stowarzyszenie Analityków Rynku Obligacji, którego honorowym prezesem jest do dzisiaj. Wkrótce potem przyszła kolej na własną firmę inwestycyjną. Dzisiaj do pracy w Kahn Brothers szykuje się czwarte pokolenie.

Rodzina jest wyjątkowo długowieczna. Siostra Irvinga Happy ma 105 lat, brat Peter 97. Druga siostra Lee umarła rok temu tuż po 101. urodzinach. Cała rodzina Kahnów na prośbę amerykańskich naukowców poddała się badaniom genetyków. Okazało się, że poza bardzo wysokim poziomem dobrego cholesterolu, który powoduje, że starsi ludzie nie zapadają na choroby krążenia, nie znaleźli nic. Wszyscy są w doskonałej kondycji fizycznej i umysłowej. Irving Kahn, który jest człowiekiem bardzo oszczędnym, codziennie przychodzi do firmy piechotą, a kiedy jest brzydka pogoda, wsiada w autobus. Z Upper East Side do firmy, która mieści się na rogu Madison Avenue i 55 Ulicy, jest około półtora kilometra. – Chętnie wysłalibyśmy po niego samochód – zapewnia sekretarka w Kahn Brothers Debbie. – To byłoby idiotyczne – oburza się. Za to liczą sobie 26 dolarów, a ja mogę spokojnie przejechać autobusem za dolara – mówi Kahn.[/ramka]

[b]Rz: Wiem, że wszyscy pana o to pytają, więc i ja nie oprę się pokusie: na czym polegają główne różnice pomiędzy wielką depresją, która zaczęła się w 1929 roku, a dzisiejszym kryzysem? [/b]

Irving Kahn: Główne podobieństwo, że ucierpieli inwestorzy, którzy stracili pieniądze po gwałtownym załamaniu rynku akcji. Ale dzisiaj kryzys jest o wiele bardziej rozległy. Przy tym praktycznie w każdym kraju, który został nim dotknięty, symptomy są różne. Nawet dobrzy ekonomiści starają się obecnie znaleźć dla niego wspólny mianownik. A wspólnego mianownika po prostu nie ma. Kryzys finansowy bezlitośnie obnażył słabości gospodarki światowej. Na przykład w Polsce kryzys nigdy nie będzie tak głęboki jak załamanie, które przeżywamy teraz w USA. W Polsce nie było na rynku „złego pieniądza”, który w kółko był pożyczany. Nie ma też takiej chciwości, która doprowadziła do tego, że ci, którzy chcieli zarobić, tracili wszystko.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację