Oficjalne statystyki rządowe mówią, że gospodarka Wielkiej Brytanii spełnia techniczne warunki recesji (dwa kolejne kwartały ujemnego wzrostu gospodarczego), Komisja Europejska przewiduje, że w roku 2009 spadek gospodarczy wyniesie 2,8 proc. Lider opozycji sugerował, by rząd zwrócił się o pomoc w spłacie zadłużenia kraju (697,5 mld funtów, czyli 47,5 proc. PKB na koniec 2008 roku) do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, a jeden z najbardziej znanych na świecie inwestorów finansowych Jim Rogers zaklinał ludzi: „Sprzedawajcie wszystkie funty, jakie macie. To już koniec”.
Nic dziwnego: mimo ogłoszenia przez rząd drugiego w ciągu niecałych trzech miesięcy pakietu pomocy finansowej akcje banków leciały na łeb na szyję, funt osiągnął najniższy od 2001 roku poziom w stosunku do dolara, 40 tysięcy Brytyjczyków bierze udział w barterowej wymianie usług i dóbr prowadzonej przez firmy internetowe – popularność tych usług rośnie z dnia na dzień. Kilka miast, m.in. Lewes w hrabstwie East Sussex, wypuściło nawet na rynek własne waluty komplementarne wobec funta: w Lewes można takiej waluty używać w 130 sklepach i firmach w mieście. Londyn ochrzczony został nowym mianem – Reykjavik nad Tamizą – w nawiązaniu do ponurego losu największej jak dotąd ofiary kryzysu finansowego – Islandii.
[srodtytul]Ponura statystyka[/srodtytul]
Według analityka z City od początku kryzysu spadek wyceny kapitału Wielkiej Brytanii (cen akcji, zasobów funduszy emerytalnych i inwestycyjnych oraz cen nieruchomości) wyniósł około 1,2 bln funtów, czyli teoretycznie każdy z 31 mln płacących podatki Brytyjczyków umoczył w ciągu ostatnich kilku miesięcy prawie 40 tysięcy funtów.
Tę ponurą statystykę można kontynuować (ponad 75 tysięcy nowych bezrobotnych, setki sklepów znikających z krajobrazu miast, w tym bankructwo legendarnej sieci Woolworths, prognozy deficytu budżetowego na poziomie nawet 9 proc. itd.), ale wniosek jest prosty: Wielka Brytania zmieniła się z prymusa europejskiej i światowej gospodarki w kolejnego „chorego człowieka Europy”. Fakt, że w sali szpitalnej obok Brytyjczyków leżą inne narody (z nielicznymi wyjątkami właściwie cały kontynent), stanowi marne pocieszenie. Przecież gdy Blair obejmował urząd premiera w 1997 roku, czasy gospodarczych rollercoasterów, w których po boomie następuje załamanie, miały odejść do przeszłości.