Wymianę Katsuako Watanabe na 52-letniego Akio Toyodę nazwano już „taisei hoken”, porównując to wydarzenie do przywrócenia władzy cesarza w Japonii w roku 1868. Toyota odżegnuje się od tego stwierdzenia.
Podana do publicznej wiadomości w styczniu tego roku wymiana prezesa w samym środku kryzysu zaskoczyła rynek. To Watanabe doprowadził bowiem do niebywałego rozwoju koncernu i wywindował go na pozycję światowego lidera. Prawdą jest jednak także, że niektóre z jego decyzji, w tym właśnie zbyt szybki podbój rynków, doprowadziły do strat finansowych.
Zmiana na najwyższym stanowisku następuje w typowy japoński sposób. Watanabe nie odchodzi z koncernu. Zostaje, obejmując funkcję wiceprezesa. Ale już pierwsze wczorajsze wystąpienie Toyody było zupełnie niejapońskie. – Postaram się przeprowadzić zmiany bez oglądania się na przeszłość – powiedział.
To może oznaczać chęć odcięcia się grubą kreską od tego, co robili jego poprzednicy, także od ich błędów. Równie prawdopodobne jest jednak, że młody – jak na japońskie warunki – prezes będzie starał się wprowadzić zupełnie nowy model zarządzania.
Akio Toyoda od wielu lat przygotowywany był do tej roli. Pracę w Toyocie rozpoczął w 1984 roku. Na awans na stanowisko prezesa potrzebował połowę czasu, co jego poprzednik. Teraz oczekuje się od niego, że doprowadzi do zjednoczenia całej firmy po latach podziału na regionalne segmenty. Centrala jedna i jedyna będzie w Toyota City, w departamencie Aichi pod Nagoyą.