Pochodzący z rodziny nowojorskich Żydów Mark Zuckerberg to klasyczny przedstawiciel rzadkiego gatunku, który występuje tylko w Krzemowej Dolinie w Kalifornii. Nigdy nie widziano go w krawacie. Podobnie jak Steve’a Jobsa z Apple’a czy twórców Google’a – Sergeya Brina i Larry’ego Page’a. Biznesowym mundurkiem Zuckerberga są sandały, szorty i nierzucający się w oczy T-shirt.
Studencka powierzchowność to tylko kamuflaż. Zuckerberg udowodnił już, że należy go brać poważnie. [link=http://www.facebook.com" target="_blank]Facebook[/link] jak walec rozjeżdża konkurencję w dziedzinie sieciowych społeczności. Jak podał kalifornijski serwis internetowy Inside Facebook (niezależny od serwisu), według najnowszych danych, największa społeczność w sieci każdego dnia zyskuje 700 – 750 tys. nowych członków. Ilość osób, które założyły konta w serwisie, przekroczyła już 240 mln na całym świecie. Ponad 30 mln z nich używa Facebooka aktywnie, czyli przynajmniej raz dziennie loguje się i zamieszcza świeże informacje o swoim aktualnym statusie. Wartość serwisu to ok. 10 mld dol.
Sam Zuckerberg został przez magazyn „Time” uznany za jedną z najbardziej wpływowych osób 2008 r. W ubiegłym roku jego majątek (większość stanowią akcje) wyceniano na ponad 1,5 mld dol. Wystarczyło to do zajęcia 321. miejsca w rankingu najbogatszych w USA „Forbes” 400. Zuckerberg jest najmłodszym w historii człowiekiem, który się na niej znalazł. Dziś jego majątek wycenia się na nieco poniżej miliarda.
Podobnie jak w przypadku Google’a Facebook zaczął się w pokoju w akademiku. W lutym 2004 r. 20-letni Zuckerberg, utalentowany informatycznie student Harvardu, stworzył serwis społecznościowy, za pomocą którego mieli się komunikować studenci tej prestiżowej uczelni. Było to trzecie dzieło Zuckerberga, który wcześniej napisał komunikator internetowy wykorzystywany w firmie dentystycznej Edwarda Zuckerberga, jego ojca. Jego dziełem był także Synapse, elektroniczny odtwarzacz muzyki, który chciał kupić Microsoft.
Jednak dopiero od stworzenia Facebooka sprawy nabrały tempa. Wieść o „nowej, fajnej rzeczy w sieci” rozniosła się lotem błyskawicy. Nim nastało lato 2004 r., Facebook był już dostępny na innych prestiżowych uczelniach, takich jak Stanford, Yale czy Columbia. Po sześciu miesiącach serwisu używało kilkaset tysięcy studentów z ponad 45 uczelni.